Arkadiusz Robaczewski, od którego zaczęła się afera, dokładnie zrelacjonował w prokuraturze, jak - jego zdaniem - przebiegała rozmowa z Mariuszem Deckertem. Zaczęło się od tego, że Deckert poprosił Robaczewskiego o wpłynięcie na radnego Mieczysława Rybę, żeby ten "nie mieszał na Radzie Miasta, gdy będzie omawiana sprawa górek czechowskich”. Według działacza związanego z LPR Deckert zaproponował, żeby Rybę "wywieźć gdzieś lub niech się położy do szpitala”. - Czy to nie jest kwestia ceny? - miał zapytać urzędnik. Robaczewski zaprzeczył. - To co wy robicie w polityce? - miał zdziwić się Deckert. Później - zdaniem Robaczewskiego - miał proponować darowiznę fundacji w zamian za załatwienie sprawy z Rybą.
Mariusz Deckert nie potwierdza, że tak było. W swoich wyjaśnieniach 30 lipca ubiegłego roku oskarża Robaczewskiego o alkoholizm i intryganctwo.
Polowanie na prezydenta
Współpracownicy prezydenta Pruszkowskiego opowiadają prokuratorowi, jak przed czerwcową rozmową Echo Investment starało się dotrzeć do włodarzy Lublina. Szef tajnej kancelarii w Ratuszu Tomasz Nowosad w 2002 lub 2003 roku - urzędnik nie pamiętał dokładnie - był na obiedzie z prezydentem w lubelskiej restauracji "Resursa”. - Prezydent odebrał telefon, ktoś chciał się z nim spotkać. Prezydent odmówił. Po obiedzie poszliśmy do Ratusza. Na schodach natknęliśmy się na posła Krzysztofa Kamińskiego i nieznanego mi człowieka. Domyśliłem się, że to był przedstawiciel Echo Investment. Ten człowiek w sposób arogancki i natarczywy domagał się rozmowy z prezydentem Pruszkowskim - zeznał Tomasz Nowosad. Pruszkowski miał powiedzieć jednemu ze swoich zastępców "więcej tych gówniarzy tu nie wpuszczać”.
Uparte echo
Echo jednak nie rezygnowało. Nowosad zeznaje, że w 2003 roku prezydent dostał zaproszenie na uroczystości religijne w chełmskiej parafii garnizonowej. Pamięta to też Andrzej Pruszkowski: - Zapraszał telefonicznie proboszcz parafii, który poinformował mnie m.in. o tym, że jednym z zaproszonych gości jest Michał Sołowow (współwłaściciel Echa - red.).
Pruszkowski nie pojechał. Wysłał swojego zastępcę Janusza Mazurka i Tomasza Nowosada. W kieszeni Nowosada do Chełma pojechał też cyfrowy dyktafon. - Po wypiciu pewnej ilości alkoholu, doszło do mojej rozmowy z Sołowowem. Rozpoczął pytaniem-twierdzenem: "dlaczego mnie tak w Lublinie nie lubicie i zwalczacie?” - zeznał Nowosad.
Sołowow, według Nowosada, przeprosił za zachowanie w Ratuszu swojego przedstawiciela, a później zapytał o możliwość rozwiązania sprawy górek czechowskich. Nowosad stwierdził, że numer z kupieniem za 10 zł od metra terenu, który pod hipermarketem jest warty 25 razy tyle, nie przejdzie. - Przecież ci k.... nie dopłacę - miał według Nowosada rzucić Sołowow. Płyta CD z nagraniem rozmowy trafiła - jak twierdzi urzędnik - do tajnej kancelarii Ratusza.
Porozmawiajmy o dyrektorach
Sprawa Echo Investment nie była jedynym tematem rozmowy Deckerta i Robaczewskiego. Obaj panowie nie kryli w prokuraturze, że rozmawiali m. in. o... obsadzie stanowisk dyrektorów w lubelskich szkołach. Robaczewski miał poprosić Deckerta o pomoc w objęciu tych funkcji przez ludzi związanych z LPR.
- Chciałem wiedzieć, do których szkół moi znajomi mogą stawać w konkursie - wyznał w prokuraturze Robaczewski utrzymując, że chodziło o cztery osoby.
- Robaczewski i Tomasz Stańko (związany z LPR członek zarządu LPEC - red.) powiedzieli, że jak są w koalicji LPR i PiS, to chcą dziesięciu dyrektorów - wyjaśniał w prokuraturze Mariusz Deckert. - Zaczął (Robaczewski - red.) przy mnie wydzwaniać do swoich ludzi, co mają zrobić, tzn. jakie mają szanse i gdzie się powinni zgłosić - mówił Deckert prokuratorowi.
Z zeznań dyrektor Wydziału Oświaty w Ratuszu Ewy Dumkiewicz-Sprawki wynika, że Mariusz Deckert pojawił się w wydziale z listą od Robaczewskiego. - Byłam oburzona takim postawieniem sprawy - mówiła dyrektor prokuratorowi.
Kto więcej wypił?
Urzędnik oskarżony o korupcję nie przyznaje się do winy. W swoich pierwszych wyjaśnieniach zaprzecza, że proponował łapówkę i mówi o alkoholizmie Robaczewskiego. W drugich, złożonych w grudniu, to właśnie alkohol jest jego głównym wytłumaczeniem. Deckert twierdzi, że wypił 70 gramów koniaku, a później - razem z Robaczewskim - dwa piwa. Nie zaprzecza, że temat Echo Investment się pojawił. Jednak twierdzi, że był to z jego strony "żart - intelektualna prowokacja”.
Zdaniem rzecznika
Przed ponad tygodniem napisaliśmy o oskarżeniu Mariusza Deckerta przez prokuraturę. Rzecznik prasowy Ratusza przysłał sprostowanie, w którym podaje w wątpliwość tytuł artykułu "Urzędnik od dawania łapówki” oraz zdanie "Szef kancelarii prezydenta obiecywał łapówkę w zamian za przekonanie radnego
do głosowania za powstaniem hipermarketu”.
- W obiektywnym dziennikarstwie w taki sposób pisać można jedynie o faktach. Potwierdzonych, dowiedzionych - pisze Tomasz Rakowski. - Tymczasem tu mamy do czynienia jedynie z prokuratorską próbą dowiedzenia, że takie fakty rzeczywiście zaistniały. To stanowczo za mało na zdania tak kategoryczne.