– Ile ten koszyk? – Cena na metce, od niej targujemy, ile klient potrafi. Czynne są już stoiska Festiwalu Re:tradycja – Jarmark Jagielloński. W sobotę i niedzielę można podziwiać, porównywać, kupować u rękodzielników z Polski, Litwy, Słowacji i Ukrainy. Mając 10 złotych, wyjdzie się z jarmarku z jakimś drobiazgiem
W sobotę przed południem utrudniony ruch był zaledwie w Bramie Krakowskiej, bo mnóstwo osób fotografuje i filmuje wiszącego tam pająka. Dostęp do stoisk rozmieszczonych na placu Łokietka, Rynku, Grodzkiej i Archidiakońskiej nie był jeszcze swobodny. Ale tworzyły się mikrokolejki.
– A może ta z czubkiem? O i jeszcze zobaczymy tą z uszkami. Za duża? Ta ma piękne kolory, świetnie wyglądasz – sugerowała żona pana Jacka, który w 30-stopniowym upale mierzył wełniane czapki Czarnych Górali. Na stoisku Bernadety Musiał i Małgorzaty Polańskiej-Kubiak piętrzą się czapki (150 zł) i rękawiczki. – Zima zapyta, co robiłeś w lecie – autorki cytują ludowe porzekadło, zachęcając do kupna. – Gdybym mógł, bym brał wszystkie – stwierdza pan Jacek, którzy przyjechał z okolic Częstochowy i jest kolekcjonerem nakryć głowy. Jak szacuje żona, zakup na jarmarku jest czterdziestą pozycją w zbiorach.
95 złotych za parę wełnianych skarpet chcą goście z Litwy: Augustinas Monkus i Vitalija Monkiene. – Niech Ci Morawiecki da dopłatę, to sobie kupisz – żartują przechodnie oglądający rękodzieło.
– Nie mogłam się oprzeć, śliczne są, prawda? I tylko 10 złotych – Anna Koblak wyciąga na dłoni słomiane bałwanki na choinkę. – Mają tak prostą formę, że dzieci będą mogły zrobić – dodaje. Przyjechała z krakowskiego, na jarmarku bywa często, sama robi lalki motanki i wycinanki z papieru. Oglądała małe torebki-koszyki na stoisku Violety Vitkauskaite, bo kilka lat temu kupiła wiklinowy plecak, który bardzo chwali. I nadal takie plecaki są w asortymencie. Ceny 150-170 złotych. Koszyki 80-120. Te, które maja kabłąki z kawałka drewna i wyszukana formę – droższe. – Oni używają cieńszych gałązek, splot jest drobniejszy. No i wiklina nie jest brązowa czy ruda jak nasza.
Państwo Lucyna i Marek przyjechali na Festiwal Re:tradycja – Jarmark Jagielloński ze Szczecina. Byli na poprzedniej edycji, jeszcze przed pandemią, bardzo im się podobało, wrócili. – Lubimy takie nietuzinkowe rzeczy, rękodzieło. Wtedy przywieźliśmy do domu kapliczkę i sporo innych rzeczy. Sowa jest naszym pierwszym zakupem. Oj, nawet nie przyszło nam do głowy, żeby się targować – mówią goście z drugiego końca Polski. Sowa kupiona za 60 złotych na stoisku Anny i Rajmunda Kicmanów zamieszka w wiatrołapie.
Motywem przewodnik tegorocznej edycji Jarmarku Jagiellońskiego jest biżuteria. Można wybierać w kolekcjonerskich bursztynach z zatopionymi komarami wycenianymi na kilkaset złotych i wyjść z miedzianą blaszką wyciętą w fantazyjny kształt lub zwierzątka. Zdecydowanie koty inspirują twórców. U Edyty Cieślik-Mroczek można nawet kupić figurkę św. Franciszka przytulającego kota albo kocią kapliczkę.
Stoiska czynne są dziś do godz. 18, a w niedzielę od 10 do 18.