W czwartek mieszkańcy Szafirowej biorą urlopy i jadą do sądu, gdzie będą się ważyć losy masztu telefonii komórkowej Era.
- Wszyscy sąsiedzi się wybierają na rozprawę - przyznaje Katarzyna Arciszewska, mieszkanka bloku położonego najbliżej fundamentów masztu. Tylko tyle zdołali zbudować robotnicy, nim Ratusz powstrzymał inwestycję.
Na taki krok władze miasta zdecydowały się po głośnych protestach z 11 września zeszłego roku. Cała Polska oglądała w telewizji lokatorów blokujących dojazd do budowy i spychające ich z jezdni kordony policji.
Mieszkańcy Poręby bali się, że promieniowanie masztu zaszkodzi ich zdrowiu, prezydent miasta zaprzeczał, ale ostatecznie uznał, że nie dopuści do tego, by mieszkańcy Poręby żyli w strachu przed chorobami, bo zaszkodzi im wtedy nie maszt, ale... strach.
Prezydent wznowił postępowanie w sprawie inwestycji, odmówił uzgodnienia projektu budowlanego i nie wydał nowego pozwolenia na budowę. Inwestor nie dał za wygraną i zaskarżył tę decyzję do wojewody, ale swego nie dopiął.
- Inwestycja ponad przeciętną miarę zakłócałaby korzystanie z sąsiednich nieruchomości i naruszała uzasadniony interes obywateli - wyjaśniał w lutym Rafał Przech z Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego.- Od tamtej pory nie jesteśmy już stroną w tym sporze - podkreśla Iwona Blajerska, rzecznik prezydenta.
Spór przeniósł się do Wojewódzkiego Sądu administracyjnego, a skierowała go tam sieć telefonii Era GSM, która chciała postawić sporny maszt. Era zaskarżyła decyzję wojewody. Rozprawa odbędzie się w czwartek. Plakaty nawołujące do wizyty w sądzie wiszą na niemal wszystkich klatkach schodowych.
- Myśleliśmy, że sprawa jest już zakończona, ale Era jest potęgą. Mimo wszystko nadal mamy nadzieję, dlatego idziemy do sądu. A jeśli Era odwoła się do sądu w Warszawie, to nawet tam pojedziemy - mówi Arciszewska. - Bo tu nie mieszkają bogaci ludzie, których stać na to, żeby wyprowadzić się stąd i zbudować gdzieś sobie dom. Ludzie kupowali tu mieszkania myśląc, że to na całe życie.