Wczoraj odbyła się pierwsza rozprawa przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym, który ma ocenić, czy zakaz wprowadzania psów do Ogrodu Saskiego uchwalony przez Radę Miasta jest legalny
Argumenty miasta za wprowadzeniem zakazu? Po pierwsze: firma ogrodnicza zagroziła odebraniem gwarancji na sadzonki. Po drugie: psy biegające swobodnie mogą być niebezpieczne dla innych osób. Po trzecie: zwierzęta załatwiają się na trawniki, które mają być miejscem do wypoczynku na kocykach.
- To niesprawiedliwe - uznali właściciele czworonogów i postanowili walczyć z zakazem. Najpierw wezwali radnych do zmiany regulaminu. Bezskutecznie. Potem zaskarżyli do sądu ten punkt miejskiej uchwały. Rozprawa odbyła się wczoraj.
Sąd wysłuchał obu stron sporu. - Nasze argumenty są niezmienne - mówi Bartłomiej Bałaban z grupy Lublin z Psem, który wraz z kolegą skierował sprawę do sądu. - My wiele nie chcemy, tylko żyć w mieście i móc wejść z psem do parku. Oczywiście na zasadach, które obowiązują wszystkich, że pies idzie na smyczy i się po nim sprząta.
- Dla wielu osób pies jest jedynym przyjacielem - podkreśla Iwona Guz z zarządu lubelskiego oddziału Związku Kynologicznego. - Tłumaczenie, że pieski przeszkadzają w wypoczynku jest nietrafione. Komuś mogą przeszkadzać krzyczące dzieciczy ludzie jeżdżący na rowerach. Ale mam nadzieję, że jesteśmy w Lublinie społecznością tolerancyjną i dla każdego miejsce się znajdzie.
Miasto nie zmienia zdania i broni zakazu. Dodatkowo podkreśla, że psy biegające po Ogrodzie Saskim mogłoby stresować sprowadzone do parku pawie, przez co ptaki nie prezentowałyby swych wdzięków spacerowiczom.
Nieoficjalnie wiadomo, że miasto w razie przegranej, odwoła się do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Walkę do samego końca zapowiadają też zwolennicy uchylenia zakazu.