Tysiące rodzin czekają na obiecany przez rząd dodatek węglowy. Gminy go nie wypłacają, bo nie mają z czego. Wojewoda zgłosił rządowi zapotrzebowanie na pieniądze, ale rząd ma pilniejszy problem: musi łatać niedopracowane przepisy.
– Jest chaos – mówi Janusz Goliszek, wójt gminy Karczmiska, który dostał od mieszkańców już ponad tysiąc wniosków o dodatek węglowy i stale otrzymuje kolejne. Mieszkańcy czekają na pieniądze (rząd obiecał po 3 000 zł), ale gmina nie ma z czego ich przelać, a gniew spada na wójta.
– To do gminy mieszkańcy mają pretensję o zamieszanie z wypłatą dodatku węglowego. Tymczasem sami tkwimy w jakimś prawnym bałaganie – podkreśla Goliszek, który potrzebuje już 7 mln zł na wypłatę tych świadczeń. Na razie czeka na pieniądze. – Nie dostaliśmy ani złotówki.
Przelewu nie dostały ani małe Karczmiska, ani duży Lublin. – Nie dysponujemy informacją, kiedy środki zostaną nam przekazane – przyznaje Joanna Stryczewska z lubelskiego Ratusza.
W Lublinie mieszkańcy zdążyli złożyć niemal 5,5 tys. wniosków opiewających łącznie na 16,5 mln zł. A teraz czekają na pieniądze.
>>>Dodatek węglowy – wniosek PDF<<<
– W żadnym przypadku nie upłynął termin rozpatrzenia sprawy – podkreśla Magdalena Suduł, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. – Zgodnie z aktualnie obowiązującymi przepisami termin wypłaty dodatku węglowego wynosi miesiąc od daty wpływu wniosku.
– Mam na to 30 dni, które właśnie upływają – mówi wójt Karczmisk. – Powinienem zacząć wypłacać pieniądze pierwszym wnioskodawcom.
Jednak 30-dniowy termin ma być wkrótce nieaktualny. – Finalizowana jest nowelizacja przepisów wydłużająca ten termin do 60 dni – dodaje lubelski MOPR.
Nowelizacja nie sprawi jednak, że stopnieje góra wniosków o dodatek węglowy.
– Za sierpień i początek września wpłynęły do nas z gmin zapotrzebowania na około 1,5 miliarda zł – mówi wojewoda Lech Sprawka. – Złożyliśmy zapotrzebowanie na te środki, ale nie wiemy, kiedy je otrzymamy. Pewnie związane jest to z faktem, że w trakcie prac parlamentarnych jest nowelizacja ustawy uszczelniająca system.
Dodatek węglowy – nowe przepisy
Uszczelnienie jest konieczne, bo pierwotnie stworzone przepisy okazały się mocno niedopracowane i dały okazję do nadużyć. W gminach już widać, że po kilka osób stara się o pieniądze na węgiel do tego samego pieca.
Tak jest chociażby w Końskowoli. W bazie Urzędu Gminy jest ok. 2,5 tys. źródeł ciepła. Wiadomo to z deklaracji, które do końca czerwca musieli złożyć mieszkańcy. Teraz, gdy rząd zaoferował dodatki do zakupu węgla, wpłynęło dużo więcej wniosków niż jest zgłoszonych źródeł ciepła.
Wnioski na jeden piec składało po kilka osób mieszkających pod jednym dachem. A zgodnie z nowelizacją ustawy, gmina może przelać jeden dodatek. – Komu mamy go wypłacić? Nie mamy jasnych wytycznych – zauważa Mariusz Majkutewicz, zastępca wójta Końskowoli.
Po kilku chętnych jest też w Karczmiskach. – Mieszkańcy już pytają, kto z nich dostanie – przyznaje wójt. Aktualnie pod uwagę brana jest wersja, że pieniądze trafią do tego, kto pierwszy złożył wniosek. Ale taka decyzja, jak zauważają gminy, może być niefortunna, bo współmieszkańcy mogą być ze sobą skłóceni.
>>> 3,9 tys. zł na gaz, 1 tys. zł na drewno. Minister podała stawki dopłat<<<
– Ministerstwo nie przewidziało, jak duże problemy mogą powodować takie dziury w systemie – ocenia Majkutewicz.
Brak pieniędzy na dodatki i niejasne przepisy to nie wszystkie problemy. Dla urzędników, obciążonych też deklaracjami emisyjności budynków, to dodatkowa robota papierkowa. – Pracownicy urzędu pracują po godzinach i w soboty – przyznaje zastępca wójta Końskowoli. – Tyle z tym pracy.