Skąd pan wie, że teraz piekę indyka?! - krzyczy w słuchawkę na lubelskim Węglinie Eric Williams z New Brunswick w stanie New Jersey.
Piecze w Lublinie, bo jest akurat u swojej "girlfriend” Kasi, której imię wymawia "Kasha”. Poznał ją, kiedy była w USA w ramach programu "Work and Travel” i sprzedawała bilety w parku rozrywki "Six Flags”. Na karuzelę. Tak zakręciła we łbie Ericowi, że teraz piecze tradycyjnego indora jej i jej rodzicom. Ptaka oglądał i wybierał razem ze swą dziewczyną u chłopa koło Włodawy, znajomego rodziców. Indyk waży 6,2 kilograma i wedle amerykańskich standardów jest... mały.
Prezydent George Bush podczas tradycyjnej, obchodzonej już po raz 60. uroczystości ułaskawienia indyka w Ogrodzie Różanym Białego Domu, darował we wtorek życie ptakowi o wadze 47 futów (21,2 kg). Dożyje swych dni w Disney World w Orlando na Florydzie.
Eric robi indyka, jak jego mama. Nadzienie stanowią tylko suszone owoce: śliwki, morele, jabłka i żywy ananas. Do tego oczywiście będą kartofle, z tym jednak że nie czerwone "yams”, których nie udało się kupić w Lublinie. Nie było żadnych problemów z kukurydzą i kabaczkami, które też muszą się na stole w ten dzień pojawić.
Kiedy w 11 grudnia 1620 roku do brzegów Ameryki dobił żaglowiec "Mayflower” z purytanami uchodzącymi z Europy przez katolickimi prześladowaniami, jego pasażerowie trafili na srogą zimę. Przetrwali tylko dzięki pomocy miejscowych Indian, którzy podzielili się z nimi zapasami żywności oraz nauczyli polować na dzikie indyki.
Mimo tego, że 102 pielgrzymów, zmarło aż 46. Następny rok był łaskawszy, a żniwa nadspodziewanie dobre. Kukurydza i dynie, podstawowe uprawy indiańskie, jakich się nauczyli, obrodziły nadzwyczaj. Dlatego też aby podziękować Bogu, purytanie, wyprawili święto w trzeci czwartek listopada 1621 roku. Zaprosili swoich czerwonych braci z plemienia Wampanoag. Gościli się hucznie.
Thanksgiving wszedł do amerykańskiej tradycji, a w 1863 roku Abraham Lincoln ogłosił Trzeci listopadowy czwartek świętem narodowym, by nieco złagodzić skutki i nastroje wytaczającej krew braterską domowej Wojny Secesyjnej. Tak już zostało. Dzień Dziękczynienia to wielkie ekumeniczne amerykańskie święto adorujące Boga niezależnie, w jakim kto kościele się do niego modli. Może to heretyckie, ale dla Amerykanów najważniejszą religią jest… Ameryka.
- Na Boże Narodzenie sprzedaje się u nas 22- 24 miliony indyków, a na Thanksgiving - już 46 milonów! What do you say? - pyta Eric, a odpowiedzieć coś na te wyniki rankingu istotnie trudno... Może tylko tyle, że to wynik raczej oczywisty, bo na Boże Narodzenie amerykański Żyd ani Arab czy Hindus indyka nie kupuje, a na Dzień Dziękczynienia - jak najbardziej.
Na prośbę czy może mi dać do telefonu "Kashę”, Eric śmieje się: "Nie dam, ale nie dlatego, żebym był zazdrosny... Ona pojechała do marketu po żurawinę, której do indyka nie ma prawa zabraknąć...”
Prócz Erica, Kasi i jej rodziców, do indyka zasiąść ma jeszcze trójka innych lubelskich Amerykanów. Mieszkać ich może w Lublinie nawet ponad czterdziestu... Ilu by nie było, wszystkim życzmy HAPPY THANKSGIVING!