Dziś o godz. 15 przed Lubelskim Urzędem Wojewódzkim pikietować będą lubelscy restauratorzy. - Protestujemy przeciwko arogancji władzy, która robi wielką krzywdę polskim rodzinom – mówi jeden z nich.
Gastronomia to jedna z tych branży, które najbardziej ucierpiały w wyniku rządowych restrykcji mających na celu rozprzestrzenianie się epidemii koronawirusa.
- Wyszliśmy z tego ogromnie poturbowali. W wakacje było już lepiej, ale to nie wystarczyło, by odbić się od dna. Działamy resztką sił. Tego, co właśnie funduje nam rząd, nie przeżyjemy. Nie ma takiej możliwości – mówi Marcin Polański, właściciel kilku lubelskich restauracji (m.in. Bombardino, Ostro).
O tym, że dziś rząd ogłosi o zamknięciu barów i restauracji (na dwa tygodnie), Polański dowiedział się w nocy. - A my jeszcze wczoraj zrobiliśmy zakupy na cały weekend. Wszyscy się zatowarowali.
„Wszyscy” to ponad osiemdziesiąt lubelskich lokali gastronomicznych zaangażowanych w akcję #ratuJEMYgastro. Celem akcji jest zachęcenie mieszkańców do korzystania z oferty lubelskich restauracji. Ma też uświadomić mieszkańcom Lublina, że mimo trudnej sytuacji, ta branża jest bezpieczna i ma wiele do zaoferowania.
W mediach społecznościowych akcja #ratuJEMYgastro miała ruszyć dziś. W listopadzie billbordy zachęcające do solidarności z branżą mają się tez pojawić w przestrzeni miasta.
Lubelscy restauratorzy liczyli, że to będzie dobry weekend. Te nadzieje pokrzyżowała dzisiejsza decyzja polskiego rządu, który zdecydował o zamknięciu dla klientów polskich restauracji. Na razie na dwa tygodnie, ale premier Mateusz Morawiecki nie wyklucza „większego lockdownu” jeśli liczba zgonów i nowych zakażeń nie będzie się zmniejszać.
- Dziś pół miliona Polaków dowiedziało się, że nie ma już pracy. W samym Lublinie w gastronomii i hotelarstwie pracuje 10 tysięcy ludzi. Współpracujemy też z grafikami, rolnikami, hurtowniami, kurierami – wylicza Polanowski. – To dla nas katastrofa, bo jesteśmy firmami rodzinnymi, nie koncernami. Mamy lokale na deptaku, Starym Mieście, nikt nie podjedzie do okienka odebrać zamówienie jak w McDonaldzie czy KFC.
Restaurator jest zły, bo rząd restauracje zamyka, ale zarazem nie zapewnia żadnej pomocy dla branży. Podkreśla też, że do tej pory w sanepidowskich wykazach ognisk koronawirusa nigdy nie pojawił się żaden lokal gastronomiczny.
– Nad wyraz dbamy o bezpieczeństwo, bo jest to w naszym interesie. Ja sam z własnej kieszeni opłaciłem testy siedmiu swoim pracownikom (były negatywne). Jak inna branża tak robi? – oburza się Marcin Polanowski. – To obnaża tylko skalę głupoty rządzących i kompletny brak logiki.
Restauratorzy z Lublina zamierzają dziś protestować przed Lubelskim Urzędem Wojewódzkim na ul. Spokojnej. Manifestacja rozpocznie się o godz. 15.
- Weźcie garnki, shakery czy co tam macie. Pokażmy, że jesteśmy i nie zgadzamy się z ta retoryką. I chcemy natychmiastowej pomocy! – zachęcają do przyjścia pod siedzibę LUW organizatorzy manifestacji. – Pamiętajcie o maseczkach i odległościach!
- Protestujemy przeciwko arogancji władzy, która robi wielką krzywdą polskim rodzinom – dodaje Polanowski.
Niewykluczone, że do protestu dołączą przedstawiciele lubelskiej branży fitness.