Po kilku miesiącach udało się zatrzymać szajkę oszustów, działającą na tzw. metodę na wnuczka bądź krewnego.
- Oszuści podając się przez telefon za kogoś z rodziny prosili o pożyczenie pieniędzy, a po odbiór przysyłali znajomego - wyjaśnia Anna Starzak z KWP w Lublinie, sposób działania szajki.
Lubelska policja w ostatnich miesiącach odnotowała kilkanaście takich przestępstw. Poszkodowani zgłaszali się dopiero po tym jak już oddali pieniądze i po oszustach nie było nawet śladu.
W piątek nabrać dała się mieszkanka Radzynia Podlaskiego. Zadzwonił do niej mężczyzna, który podał się za jej kuzyna z Pomorza. Poprosił o pożyczenie 15 tys. złotych. Kobieta jeszcze tego samego dnia przygotowała pieniądze. Zgłosił się po nie rzekomy kolega kuzyna. Po oddaniu pieniędzy kobieta zadzwoniła do prawdziwego kuzyna. Zorientowała się została oszukana. Poszła na policję.
Okazało się, że tego samego dnia oszuści próbowali w ten sam sposób wyłudzić 25 i 15 tys., ale kolejni mieszkańcy Radzynia nie dali się nabrać. Policjanci najpierw wpadli na trop mężczyzny, który odebrał pieniądze. Był to Rom Roman P. Pojechali za nim do Lublina. Mężczyzna zatrzymał się hotelu gdzie podzielił się łupem ze wspólnikami; Adamem M. i jego żoną. Roman P. został zatrzymany jeszcze w piątek, a małżeństwo w sobotę. Małżonkowie wynajmowali w Lublinie mieszkanie.
er