Plakaty oczerniające Joanne Muchę powiesili w mieście emeryci, którzy twierdzą, że posłanka nie chciała z nimi rozmawiać.
Dlaczego to zrobili? – Chcieliśmy z nią normalnie porozmawiać, ale do jej biura nie można się dostać. Byłem tam wiele razy – twierdzi Wiesław Szajner.
Tłumaczy, że chciał jej zanieść petycję, którą wysyła do premiera. Grozi w niej, że jeśli rząd nie pomyśli o podwyżkach emerytur, to zorganizuje strajk.
Posłanka przyznaje, że nic w tej sytuacji nie może zrobić. Ostatnio obraźliwe plakaty na jej temat pojawiły się także w innych miastach i już wtedy konsultowała się w tej sprawie z prawnikiem. – Niestety prawo nie chroni osób publicznych przed takimi sytuacjami – mówi Joanna Mucha. – Z całą pewnością spotkanie ze mną w moim biurze to nie problem. Czeka się na nie najwyżej dwa tygodnie – dodaje.