26-letni Jacek K. zranił pielęgniarkę na oddziale toksykologii szpitala przy ul. Biernackiego w Lublinie. Próbował też uszkodzić aparaturę medyczną podłączoną do jednego z chorych.
W środę w nocy wpadł w szał. Nagle wbiegł do pomieszczenia pielęgniarek. Ze ściany zerwał świetlówkę i rozbił ją na pół, robiąc tzw. tulipana. Z tym niebezpiecznym przedmiotem rzucił się na pielęgniarkę.
- Złapał kobietę za włosy i zranił w ramię - mówi Jacek Solarz, dyrektor lubelskiego szpitala. - Musieliśmy założyć jej kilka szwów.
To nie koniec. Po chwili szaleniec wpadł do sali chorych, w której leżeli pacjenci podłączeni do aparatury medycznej. Zagroził, że uszkodzi respirator. - Próbował nawet odłączyć jednego z chorych od aparatury - mówi Anna Smarzak z lubelskiej policji.
Uszkodził za to monitor i powyginał wieszaki od kroplówek. Na koniec wybił szybę w oknie. W ten sposób przedostał się na podwórze a potem na ulicę.
Lekarze toksykologii szpitala im. Jana Bożego przyznają, że praca na tym oddziale nie należy do bezpiecznych. Oprócz chorych, trafiają tu pijani. - Wyzywają, awanturują się - mówi jeden z lekarzy. - Często dochodzi do szarpaniny.
- Ale przecież nie możemy postawić strażnika przy każdym łóżku - mówi dyrektor Solarz. - Po tym zdarzeniu zastanawiam się jednak nad wyposażeniem pracowników w ręczne miotacze gazu.
Według dyrektora, do takich sytuacji nie dochodziłoby, gdyby w Lublinie powstała izba wytrzeźwień. Pijani byliby tam najpierw odtruwani, a potem obejmowani opieką terapeutyczną.