Fundacja Jamniki Niczyje z Bielska-Białej zarzuca Lubelskiej Straży Ochrony Zwierząt, że …uprowadziła psa z kliniki. Sprawa trafiła do prokuratury
Fundacja stała się właścicielem jamnika na mocy umowy zawartej z gminą Niemce. To na jej terenie miał miejsce wypadek, w którym ucierpiało zwierzę.
Prezes Jacuńska zarzuca lubelskiej fundacji, że nie poinformowała jej o swoich działaniach. - Do dzisiaj nie wiem co się z psem dzieje. Chociaż to my prawnie byliśmy jego właścicielem, uratowaliśmy go i leczyliśmy. Czy tak postępuje poważna fundacja? - oburza się.
Prezes Lubelskiej Straży Ochrony Zwierząt wyjaśnia, że znaleźli się właściciele jamnika. Pies uciekł im w sylwestrową noc, bo przestraszył się fajerwerków.
- To oni zabrali psa z kliniki. Dostaliśmy od nich wszelkie dokumenty potwierdzające, że to oni są właścicielami zwierzęcia. Poza tym pies ich poznał - relacjonuje Marta Włosek, prezes LSOZ. - Przeprowadziliśmy kontrolę w domu tej rodziny, wszystko jest w porządku. Sprawdziliśmy też czy pies jest pod stałą opieką uniwersyteckiej kliniki. To też się potwierdziło.
Lubelska fundacja zapewnia, że nie zataiła przed fundacją z Bielska-Białej żadnych informacji. Poinformowała o odnalezieniu właścicieli zwierzęcia. A ci z własnej inicjatywy wysłali jej podziękowania.
- Byliśmy wdzięczni, że zajęli się naszym psem. Bardzo się cieszymy, że Flipo wrócił do nas - mówi Zbigniew Krzysiak, właściciel psa. - Nie rozumiemy całej tej sytuacji. Przecież najważniejsze jest to, że pies wrócił do domu - dodaje.
- Lubelska fundacja nie miała prawa podejmowania decyzji o wydaniu psa komukolwiek. My nie mieliśmy możliwości weryfikacji, czy to rzeczywiście są jego właściciele. Dlatego skierowaliśmy sprawę do prokuratury - tłumaczy Jacuńska. - To nasza fundacja miała prawo własności, więc jeśli ktoś się zgłosił po psa, jego przekazanie powinno się odbyć za naszym pośrednictwem.