Po 25 tysięcy złotych domagają się od Skarbu Państwa czterej mieszkańcy Lubelszczyzny za internowanie w stanie wojennym.
Do tej pory państwo polskie płaciło przede wszystkim za represje stalinowskie. Pieniądze dostawali uwięzieni za walkę z komunistycznym aparatem do 1956 roku. Wypłaty z tego tytułu przysługiwały również ich spadkobiercom. Od początku lat 90. Sąd Okręgowy w Lublinie zasądził tysiące takich rekompensat. Ostatnie procesy jeszcze trwają.
Droga do odszkodowań dla represjonowanych w późniejszym okresie była kręta i skomplikowana. Teraz się to zmieniło. W połowie listopada weszły w życie nowe przepisy, na mocy których sąd może przyznać odszkodowania za uwięzienie związane z działalnością opozycyjną prowadzoną aż do 1989 roku.
- Te przepisy powinny zacząć obowiązywać już kilkanaście lat temu. Ludzie ze względu na swą działalność potracili zarobki i dochody. Wysokość strat będzie teraz trudno udowodnić. Znam takich, którzy przy szalejące inflacji przez siedem lat nie dostawali podwyżek. A teraz mają po 600 zł emerytury. A ich oprawcy dostają po kilka tysięcy - mówi Marian Król, szef lubelskiej "Solidarności”.
Teraz o korzystny wyrok najłatwiej będzie internowanym. - Bo decyzje o internowaniu są nieważne z mocy prawa - tłumaczy Barbara du Chateau, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. - Osoby w ten sposób skrzywdzone mogą od razu występować o odszkodowanie i zadośćuczynienie.
Do lubelskiego Sądu Okręgowego trafiły już cztery wnioski osób korzystających z nowego prawa. Ludzie ci znaleźli się w ośrodkach odosobnienia za "publiczne nawoływanie do nieposłuszeństwa”. Albo zapobiegawczo - bo mogli "prowadzić działalność godzącą w obronność”. Teraz chcą za to po 25 tys. zł odszkodowania. To maksymalna kwota, którą można przyznać za prześladowania związane ze stanem wojennym.
Dłuższa batalia prawna czeka działaczy ówczesnej opozycji, którzy do więzień trafili na mocy wyroków. Sąd najpierw musi zbadać, czy rzeczywiście pobyt za kratkami był związany z represjami politycznymi. W takim przypadku unieważni orzeczenie i opozycjonista będzie mógł ubiegać się o odszkodowanie.
Według szacunków Instytutu Pamięci Narodowej, władze PRL w stanie wojennym internowały na Lubelszczyźnie ponad 350 osób. - Do niektórych milicjanci przyszli jeszcze przed północą z 12 na 13 grudnia 1981 - mówi doktor Dorota Gałaszewska-Chilczuk z Biura Edukacji Publicznej IPN w Lublinie. Trafili do ośrodków odosobnienia m.in. we Włodawie, Zamościu, Krasnymstawie. Do domów wrócili po trzech miesiącach.
Do 350 lubelskich internowanych, którzy mogą wystąpić o odszkodowania, trzeba dodać jeszcze setki skazanych w procesach politycznych.