Policja od ponad dwóch tygodni bezskutecznie poszukuje młodych mężczyzn, którzy w Krasnymstawie obrzucili jajami Adama Michnika. Dziennikowi udało się do nich dotrzeć.
180 osób. W kilka minut od rozpoczęcia spotkania z miejsc poderwało się dwóch chłopaków. Wrzasnęli „Wolność dla Czeczenii” i celnie posłali kilka jajek w kierunku gościa.
– Natychmiast wybiegli. Sala zamarła. Wszyscy w ciszy patrzyli na zaskoczonego Michnika – relacjonuje uczestniczka spotkania.
Szybko znalazł się ręcznik. Michnik wytarł się i kontynuował spotkanie. Pytania z sali dotyczyły różnych spraw, ale każdy z zabierających głos odnosił się też do incydentu. Jedni przepraszali, drudzy oceniali, że jako osoba publiczna gość musi się liczyć z różnymi formami wyrażania stosunku do siebie.
Wątpliwości, jak ocenić rzucanie jajami, nie miał Andrzej Leńczuk, dyrektor Domu Kultury, organizator wieczoru autorskiego Michnika. Przez osoby, które mogły znać napastników, dał im dwa dni na przeprosiny. Nie odczekał się. Dlatego poszedł z doniesieniem na policję. Ta od
8 kwietnia poszukuje napastników. Bez skutku.
Nam udało się do nich dotrzeć. Są anarchistami. Identyfikują się z Komitetem Wolny Kaukaz, który od lat nagłaśnia w Polsce łamanie praw człowieka w Czeczenii. – Michnik i jego Gazeta Wyborcza stoją po stronie prezydenta Putina – mówią. – Nie piszą prawdy o sytuacji w Czeczenii. To duży dziennik, który ma wpływ na opinię publiczną w kraju.
Według nich Komitet Wolny Kaukaz nie wiedział o ich akcji. Zrobili to we własnym imieniu. Zamachowcy tłumaczą, że w Krasnymstawie nie próbowali dyskutować z Michnikiem, bo byli wcześniej na spotkaniu w Lublinie. Jak twierdzą, zbył ich pytania i wyśmiał.
– Sprawę traktujemy jako wykroczenie. Jak szukamy sprawców? Tego nie mogę opowiadać – usłyszeliśmy wczoraj od Stanisława Bojarskiego, szefa policji w Krasnymstawie.
Prokurator Andrzej Stasieczek z Prokuratury Rejonowej mówi, że atak anarchistów można zakwalifikować nawet jako naruszenie nietykalności osobistej. Grozi za to do roku więzienia. Michnik wie, że napastnicy z Krasnegostawu są poszukiwani i mogą trafić przed sąd. Nie chciał jednak rozmawiać z Dziennikiem.
Jaja już raz były
którzy rzucali jajami w znane osobistości. W 2001 roku
celem ataku dwóch studentów UMCS był goszczący w Lublinie Romano Prodi, przewodniczący Komisji Europejskiej. Jajka trafiły jednak w jego samochód, a rykoszetem w stojących obok policjanta i ochroniarza. Sąd w Lublinie warunkowo umorzył postępowanie. Postępek studentów uznał jako
spektakularną formę
protestu przeciwko Unii Europejskiej.