Biała, szara, z kolorowymi wstawkami? Jaki kolor powinno mieć Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej, by ogromny budynek bardziej pasował do otoczenia? Zobaczcie propozycje studenta KUL Mateusza Paśnika
Gargamel, Nowotwór, Koszmarek – lublinianie i turyści znaleźli wiele określeń na pomarańczowo-żółty budynek, który kilka lat temu drastycznie zdominował panoramę miasta. W 2014 r. placówka medyczna, która miała być dumą województwa, znalazła się na podium niechlubnego rankingu organizowanego roku przez branżowy portal architektoniczny bryla.pl. Lubelska „Makabryła” w głosowaniu internatów z całej Polski przegrała jedynie z wycinką parku w Rybniku.
>> Czekamy na Twój głos w tej sprawie. Piszcie na redakcja@dziennikwschodni.pl
Jak to się stało?
Centrum uroczyście otwarto w czerwcu 2015 r. Na konferencji prasowej dziennikarze dostali „Ekspertyzę dotyczącą organizacji kolorystycznej COZL”, w której mogli przeczytać o „energetycznych funkcjach barw” w teorii czakramów, oddziaływaniu kolorów na psychikę człowieka, ale też o tym, że „wraz z rozwojem okolicznej zieleni, ów dysonans zmaleje do minimum, a za kilka lat nikt nie będzie pamiętał o tej pozamerytorycznej i intuicyjnej dyskusji”.
Ani autor opracowania – prof. Stanisław Leon Popek z UMCS, ani szefowa COZL Elżbieta Starosławska długo nie chcieli zdradzić ile kosztowała ta ekspertyza. W końcu marszałek doczekał się odpowiedzi – za przygotowanie opracowania COZL zapłaciło naukowcowi 8 tys. zł. A dyr. Starosławska broniła jaskrawych kolorów budynku do końca swojej kariery. Z tego, co wielu kłuło w oczy, starała się uczynić atut.
– Budynek jest dobrze wyeksponowany i widoczny z każdego miejsca w centrum miasta. Żaden pacjent, który przyjedzie PKS-em do Lublina nikogo nie będzie musiał pytać o drogę – tłumaczyła.
Ulubiony kolor pani dyrektor
Autor projektu arch. Stefana Głaza przyznaje, że „od samego początku kolorystyka była wyrazista”. Dominującym kolorem była „tycjanowska czerwień” („ulubiony kolor pani dyrektor”), ale w pierwotnej koncepcji (2010 r.) niektóre budynki kompleksu są białe i szare, a na elewacji pojawia się szkło i aluminium. W 2011 r. powstaje projekt budowlany. Wiodąc kolor zostaje ten sam, ale z elewacji znikają aluminiowe panele. Zanim projekt doczeka się realizacji z placu budowy schodzi wykonawca. Inwestor zaczyna liczyć pieniądze i decyduje się na wersję oszczędnościową – na elewacji będzie tylko tynk i to w jaskrawym żółtym kolorze.
Nikt tych zmian nie kontroluje – działka, na której stoi budynek, jest już poza obszarem śródmieścia objętym nadzorem konserwatora zabytków. Na tym terenie nie ma też uchwalonego planu zagospodarowania przestrzeni.
Wszyscy zaskoczeni
– Jestem przekonany, że żaden marszałek ostatecznego projektu nie widział – przekonywał Sławomir Sosnowski na poniedziałkowym spotkaniu dotyczącym kontrowersyjnej kolorystyki. Zaprosił na nie nowe szefostwo COZL (w poniedziałek dyrektorem placówki został Jerzy Kuliński), Radę Kultury Przestrzeni, dyrektorkę wydziału architektury i budownictwa UM Ewę Bogutę, władze lubelskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich i redaktorów naczelnych lubelskich mediów. Miało ono dotyczyć kolorów nowej części, która wciąż jest w budowie, ale szybko okazało się, że wszyscy zebrani nie mają wątpliwości co do tego, że przemalować trzeba cały budynek.
Przekonywał do tego m.in. Jan Kamiński z RKP, który przyprowadził swojego studenta. Mateusz Paśnik, student gospodarki przestrzennej na KUL zaprezentował wizualizacje bryły w bardziej stonowanych niż obecnie barwach.
– Wizualizacje zostały wykonane, by pokazać i przetestować różne możliwości zmiany kolorystyki budynku. Już na tym etapie widać, że jasne kolory znacznie poprawiają wygląd obiektu i jego oddziaływanie na krajobraz – tłumaczy Kamiński.
Droga zmiana
Choć na poniedziałkowym spotkaniu żadne ostateczne decyzje nie zapadły, to wiele wskazuje na to, że „Gargamel” w końcu doczeka się zmiany koloru. Jest na to zgoda marszałka Sławomira Sosnowskiego i dyrektora COZL Jerzego Kulińskiego.
Nowy projekt ma zrobić obecny projektant arch. Stefan Głaz, na co otrzymał „błogosławieństwo” architektów z SARP i RKP. Ma na to trzy miesiące. Gotowe projekty mają być poddane społecznym konsultacjom na łamach lubelskich mediów.
Ostateczna decyzja o tym, czy kolorystyka zostanie zmieniona, należy do radnych sejmiku województwa. To oni zdecydują, czy warto wydać ok. 2 mln zł na przemalowanie elewacji i wymianę aluminiowej opaski na części technicznej budynku (obecnie jest ciemnobrązowa).
Bo nie było konkursu
Obecni na poniedziałkowym spotkaniu u marszałka Sławomira Sosnowskiego przedstawiciele lubelskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich starali się przekonać urzędników do idei organizowania konkursów architektonicznych.
– To formuła, która się sprawdza na całym świecie – argumentowali. I przytaczali przykłady. – W Warszawie władze miasta podpisały właśnie porozumienie z SARP, w którym zobowiązują się do organizacji konkursów na projekty wszystkich miejskich instytucji miejskich jakie powstaną w przyszłości – mówi Grzegorz Kaczor, skarbnik lubelskiego SARP.
O tym, jak skuteczne jest to rozwiązanie, świadczą przykłady z naszego lokalnego podwórka. Architektura wybrana w konkursie, którą miasto może się chwalić, to budynek Centrum Spotkania Kultur (arch. Bolesław Stelmach) czy Lubelskie Centrum Konferencyjne (Pracownia Architektury Projekt).
Jest też druga stroma medalu – nie brakowało konkursów, gdzie zwycięskie projekty nigdy nie doczekały się realizacji. Tak było w przypadku w przypadku Placu Litewskiego czy błoni pod zamkiem