Około 10 tysięcy wiernych zebrało się w sobotę przy kościele św. Rodziny na Czubach. Dokładnie w tym samym miejscu, gdzie 20 lat wcześniej papież Jan Paweł II odprawił mszę dla miliona.
- Dziś przyjechaliśmy. Dwadzieścia lat temu przyszłam pieszo. Stałam... o, gdzieś tam. Kiedyś były tu same pola - Marianna Kamińska z Piask wskazuje na bloki osiedla Widok. - Dzisiaj Jan Paweł II znów jest z nami. Czuję to.
Bogdan Sękowski przyszedł pieszo z odległego o ponad 80 km Sawina. - Wyruszyłem w czwartek. Spałem po drodze u dobrych ludzi - opowiada 64-latek. Dwadzieścia lat wcześniej też szedł pieszo. Wtedy nie dotarł na czas. - Po drodze zatrzymali mnie milicjanci. Mówili, że chcę zrobić zamach na życie papieża. Wydawałem im się podejrzany, bo nosiłem wówczas długie włosy i brodę. Wyglądałem jak Rumcajs.
O postawie władz Polski Ludowej wobec wizyty papieża wspominał na początku uroczystości metropolita lubelski abp Józef Życiński. Przypomniał raporty ówczesnej bezpieki, mówiące o tym, że w 1987 r. wśród wiernych zebranych na mszy za mało było ludzi aparatu władzy, którzy mieli wywoływać "pożądane politycznie reakcje” tłumu.
- Skończyły się czasy, kiedy uciekano się do kapłana przy różnych okazjach. Nawet przy budowie kanalizacji, wodociągów czy telefonów w wioskach wybierano na przewodniczącego komitetu księdza w przekonaniu, że on tego dopilnuje, a niektórzy, że może najmniej ukradnie - mówił abp Józef Kowalczyk, nuncjusz apostolski w Polsce w swej homilii podczas uroczystej mszy św. I zaznaczył, że dziś nikt nie wymaga od kapłanów, by byli specjalistami od wodociągów, ale fachowcami od życia.
W sobotnim nabożeństwie uczestniczyło ok. 10 tys. osób. - Spodziewaliśmy się, że przyjdzie 20 tysięcy osób - przyznaje ks. Ładniak. - A dlaczego nie powiedzieć, jakie to szczęście, że było nas tu aż tyle - mówi Joanna Izbicka, lublinianka uczestnicząca w mszy. Bardzo przeżyła tę uroczystość. Co z niej wyniosłam? Myślę, że jej prawdziwe owoce będą odczuwalne dopiero później, w codziennym życiu.
Wiernym najbardziej doskwierał upał. Ludzie kryli szukali choćby najmniejszego skrawka cienia. Omdlało co najmniej sto osób. Część z nich odwieziono do szpitala na obserwację.