Jerzy Janiszewski, legenda radiowej Trójki, odkrywca Budki Suflera. Kurował się, miał problemy z sercem. - Zwyczajnie stanęło - mówi z żalem Witek Jachacz z Radia Lublin
Po śmierci na jego profilu w mediach społecznościowych pojawiły się i nadal się pojawiają osobiste i piękne pożegnania. „Zmarł dziennikarz muzyczny Jerzy Janiszewski, największy we wschodniej Polsce kolekcjoner winyli” zapisano na stronie Polskiego Radia.
- Był moim mistrzem. Nie mogę uwierzyć, że Jurek odszedł. Dzisiaj miał spotkać się ze mną na giełdzie płyt - powiedział Wiktor Jachacz, dyrektor muzyczny Polskiego Radia Lublin.
Pożegnanie
Ze wzruszeniem przeczytałem pożegnanie Arka Broziego: „Postanowiłem Jurka Janiszewskiego pożegnać razem z Tatą. Oczywiście to niemożliwe, bo mój stary nie żyje od 1996 roku. Ale zostawił mi swój ulubiony kapelusz... To nie ten sam, w którym grywał w tak wspieranej przez Jurka Budce Suflera i nie ten ze zdjęcia poniżej, ale jego ostatni z wielu. Kapelusz niepokornego naukowca, badającego, mówiąc w największym skrócie, między innymi to, dlaczego tak bardzo ludzie się nie lubią nawzajem. Jutro, na pogrzebie Jurka, będę tym typkiem w kapeluszu, lub może lepiej powiedzieć „z kapeluszem”. Obok mnie będzie stał mój ojciec. Nie zobaczycie Go. Ale jestem pewien, że tam będzie”.
Ojciec Arka zakładał Budkę Suflera.
Wszystko zaczęło się jesienią 1969 roku. Trzech nastolatków z Lublina (Krzysztof Cugowski - wokal, Krzysztof Brozi - gitara i Janusz Pędzisz - bas) maniakalnie słuchało Mayalla i Zeppelinów. Tego Mayalla, który zagrał koncert w Lublinie. Nie mieli pomysłu na nazwę, zajrzeli do słownika angielsko-polskiego i na chybił trafił popadło na Prompter’s Box.
Budka Suflera
Spolszczyli nazwę i nazwali się Budką Suflera. Skąd pierwszy przebój?
- Akurat dotarł do mnie najnowszy album Bill’a Withers’a, który szalenie podobał się podczas targów MIDEM w Cannes. Na tej jego nowej płycie znajdowała się kompozycja „Ain’t No Sunshine”, bardzo piękny temat, łatwy jednocześnie do powtórzenia w naszych warunkach studyjnych. Ciekaw byłem, czy spodoba się muzykom Budki Suflera - pisał na łamach Kuriera Lubelskiego Jerzy Janiszewski.
To „Janisz” (pseudonim Jurka Janiszewskiego) odkrył, nagrywał i wymyślił karierę zespołu z Lublina. Zresztą muzycy Budki nigdy tego nie kryli. „Janisza” słuchali kompozytorzy, muzycy, fani winyli.
Muzyka i zwierzęta
„Do kiedy mieszkałem w Nałęczowie słuchałem jego audycji. W roku 1981 puszczał dyskografię Led Zeppelin w sobotnie noce. Pamiętam, że o północy z 12 na 13-tego grudnia nagle audycja się urwała. Niech Mu tam po lepszej stronie nocy nie zabraknie dobrej muzyki, którą przez lata dzielił się z innymi” - napisał Witold Strobel.
„Cienki lód, kruche szkło. Jerzy Janiszewski, człowiek instytucja, któremu zawdzięczamy powstanie Budki Suflera. Dziennikarz i przyjaciel muzyków. Pamiętam jak wspaniale prowadził koncert XXV-lecia w katowickim Spodku. Powiedział wtedy „...a oni wciąż jak młode lwy”. Dziękuję za wszystko i spoczywaj w pokoju” - napisał Maciej.
Kochał zwierzęta. Najbardziej jamniki. „Człowiek z Wielkim Szczerym Sercem. Kochający Pieski” - wpisała się Luiza.
Wśród kolejnych, pięknych i czułych pożegnań znalazł się wiersz Wisławy Szymborskiej. Kasia wpisał się Jurkowi wierszem Wisławy „Kot w pstrym mieszkaniu”.
Głos
To był chyba 1979 rok. Pamiętam, jak słuchałem radia z moim szkolnym kolegą, Jackiem Dymitrowskim. Nagle poleciała muzyka. Elektryzująca.
Co to jest - spytałem?
Jak to, nie wiesz, to Budka Suflera z Lublina i „Cień wielkiej góry”.
Ani przez myśl mi wówczas nie przeszło, że kiedyś usłyszę ich na żywo, poznam Romualda Lipkę i Krzysztofa Cugowskiego, zrobię z nimi wywiady o Budce. A przede wszystkim, że poznam osobiście Jerzego Janiszewskiego. To on wówczas zapowiedział Budkę. Od tamtego czasu jego charakterystyczny głos towarzyszy mi regularnie. I w „Trójce”, i w Radiu Lublin.
Muzyka
Spotykałem się z nim na giełdach winyli, w tym na słynnej giełdzie w podziemiach dzisiejszego Centrum Kultury, które organizował Alek Szpecht.
Namawiał mnie do słuchania Hendrixa. Spotykaliśmy się i w Radiu Lublin, w czasie audycji „Gotuj z Suliszem”, ale najczęściej na Starym Mieście, gdzie sprzedawał płyty. Mówił płomiennie, gestykulował, nie przebierał w słowach. Cały Janisz.
„Wieczny buntownik, nonkomformista, ideowiec. Wielbiciel siatkówki, koszykówki i piwa Perła. Wrażliwy i ciepły człowiek, który miał serce we właściwym miejscu. Mam nadzieję, że jest Pan, Panie Jurku, jest teraz w miejscu, gdzie grają na żywo Jimmy, Janis, John, George i Wszyscy Wielcy, których Pan wielbił” - wpisała się Małgorzata.
Święty spokój
Najdłużej znał Janiszewskiego Aleksander Szpecht, dyrektor Centrum Kultury. Alek poprowadził słynne giełdy płyt w dawnym Lubelskim Domu Kultury (dziś CK). - Poznaliśmy się w 1977 roku. Był wielkim fachowcem. To się czuło od pierwszego spotkania. Ma rację Krzysiek Cugowski, gdy mówi, że gdyby nie usłyszał ich Jerzy Janiszewski, byliby dziś jednym z wielu mało znanych zespołów. Przebił się do Polski, grał płyty z Piotrem Kaczkowskim w Trójce. Gruba sprawa - mówi Szpecht.
Był fanem czarnego krążka. - To był analogowy człowiek. Słuchał płyt i mówił o nich całym sercem. Pamiętam, jak prowadził sklep z płytami na Lipowej, gdzie można było także przegrać płytę. Ile miał płyt? Dużo. Po powrocie ze Stanów przywiózł trzy boksy, pełne kompaktów. Takiej kolekcji nie miał nikt - mówi Jachacz. Zamyśla się i dodaje: Jak radio przeszło z czarnych płyt na kompakty, skończyła się pewna epoka. Jurek cały czas żył czarną płytą.
Często można było go spotkać na schodkach przy sklepie płytowym „Święty spokój”na Starym Mieście, prowadzonym przez syna Pawła. Jak go zapamiętam? - Jednego razu wyparzył sobie u nas płytę Getz/Gilberto. Bardzo sympatyczny, mówił o muzyce bardzo rzeczowo. Wiedział czego chce. Był bezkompromisowy. Pokazywał pazury - mówi Bartek ze sklepu „Święty spokój”.
Gigant
Ksiądz Mieczysław Puzewicz na swoim blogu „Itinerarium” wspomina go tak:
„Jerzy najczęściej gromił mnie za Radio Maryja, o. Rydzyka i Episkopat. „No, co wy tam wyrabiacie???” - rzucał z furią, choć ze wspomnianymi osobami i podmiotami nigdy nie miałem nic wspólnego. Równie energicznie Jerzy krytykował polityków z każdej opcji. W swoich audycjach i w kontakcie bezpośrednim dodawał ludziom nadziei, energii, rozsiewał radość”.
- Czego mnie nauczył? Że nie ma rzeczy nie do załatwienia jak się człowiek uprze, to wszystko może - mówi Witek Jachacz.
- Zawsze, jak wpadał do nas do Trójki na Myśliwiecką, roznosiła go energia. Dodawał energii nam. To był dynamit. Gigant, teraz takich już nie ma - mówi Wojtek Ossowski, kolega Jurka z radiowej „Trójki”. Jureczku, żegnaj.
Jerzy Janiszewski
Zmarł 16 listopada w wieku 75 lat.
Debiutował, jeszcze w czasach studenckich, w lubelskim Akademickim Radiu Centrum, które nie było wtedy dostępne na falach radiowych i działało jako radiowęzeł. Z Radiem Lublin Jerzy Janiszewski związany był od roku 1967 do 2012, współpracował też z radiową Trójką, gdzie prowadził nocne audycje wspólnie z Piotrem Kaczkowskim czy Piotrem Metzem, pojawiał się również na antenie programu II PR. Słuchaczom lubelskiej rozgłośni regionalnej był znany z kilku audycji: Wehikuł Czasu, Beatlemania, Barachołka, a także z Poranka z radiem. Jerzy Janiszewski był też producentem nagrań w Radiu Lublin, gdzie przez kilka dekad kierował słynnym studiem Hendrix. Był również menadżerem, realizatorem tras koncertowych i dobrym duchem Urszuli i Budki Suflera.