Lech Kaczyński przyjechał wczoraj do Lublina. Ale mieszkańcy go nie zobaczyli, bo BOR-owcy nie powiedzieli prezydentowi-elektowi, że może przespacerować się deptakiem.
Kaczyński, ministrowie i prezydenci 12 największych miast Polski dyskutowali o przyszłości tzw. ściany wschodniej. Konferencję zorganizowała Fundacja Unia Metropolii Polskich pod hasłem "Białystok, Lublin, Rzeszów - bramy Unii Europejskiej”. W przerwie goście pojechali na obiad do Grand Hotelu Lublinianka. Kuchnia serwowała m.in. kaczkę.
A dlaczego Lech Kaczyński nie przeszedł deptakiem? - Nie wiedziałem, że jest taka opcja - odparł prezydent-elekt. - To decyzja Biura Ochrony Rządu, my spełniliśmy ich warunki, m.in. sprzątnęliśmy kosze na trasie przejścia prezydenta-elekta - tłumaczy Tomasz Rakowski, rzecznik prasowy prezydenta Lublina.
Kaczyński powtarzał, że przyjechał jako prezydent Warszawy, żeby zrezygnować z funkcji przewodniczącego rady Unii Metropolii Polskich. - Trzeba uznać, że na wschodzie są miasta metropolitalne, a ich rozwój jest podstawą rozwoju całych regionów. Myślę, że rząd Marcinkiewicza zadba o to lepiej niż poprzednicy - mówił.
Kilku ministrów i wiceministrów z rządu Kazimierza Marcinkiewicza debatowało na konferencji o tym, że trzeba pomóc wschodnim województwom, żeby za 14 lat wyrównać poziom rozwoju z innymi regionami Polski. Niestety, mówili ogólnikowo. Najbardziej konkretny był Jerzy Polaczek, minister transportu i budownictwa. - W przyszłym roku przeznaczymy w sumie ponad 800 mln zł na remonty tras Tomaszów Lubelski-Hrebenne i Siedlce-Terespol oraz budowę obwodnicy Puław - wyliczał.
Prezydent-elekt pożegnał się ok. godz. 16.30, kiedy jeszcze trwała konferencja i odjechał do stolicy.