Lubelscy przeciwnicy hipermarketów boją się upadku drobnego handlu. Ich zwolennicy widzą w hipermarketach szansę na rozwój gospodarczy.
Przypomnijmy. Na ostatniej sesji radni Lublina odrzucili pomysł budowy hipermarketu Tesco. Na decyzję miał wpływ protest drobnych przedsiębiorców i kupców. Czy tym razem lubelscy radni pozwolą koncernowi kupić działkę na Węglinie, gdzie miałby stanąć hipermarket? Przeciwnicy tego pomysłu sięgnęli po kolejne argumenty.
- Powinna być zrobiona analiza lubelskiego rynku - przyznaje Sławomir Janicki. - Wtedy dowiedzielibyśmy się, jak to jest naprawdę z tymi hipermarketami w Lublinie.
Janicki podkreśla, że nie jest przeciwnikiem hipermarketów. Chce tylko, by powstawały poza granicami miasta.
Zwolennicy hipermarketów twierdzą, że obawy są wyolbrzymiane. W 1998 r. - kiedy w Lublinie pojawił się pierwszy hipermarket (Leclerc przy Zana) - liczba zatrudnionych w handlu wynosiła 13 100 osób. Rok później zwiększyła się do 13 405 osób.
- Po bułki zawsze chodzę do swojego sklepiku - przyznaje Dorota Łukawska. - Po większe zakupy jadę do hipermarketu. Chcę mieć prawo wyboru sklepu. Nich żadni urzędnicy o tym nie decydują, bo to pachnie dawnymi czasami.
Dla wielu Polaków małe sklepy są podstawowym miejscem robienia codziennych zakupów. Zdeniem niektórych radnych nie konkurują one wprost z dużymi sieciami. To giganci walczą między sobą.
Na poprzedniej sesji RM radni nie kryli, że wpuszczenie Tesco uderzy po kieszeni Leclerka. Pytali, dlaczego Lublin ma bronić interesów tej sieci.
Tesco chce kupić grunt na Węglinie przy ul. Orkana. Odległość w linii prostej do centrum miasta to 5 kilometrów.