Władze Lublina nie odblokują wjazdu na popularny wśród kierowców dziki, bezpłatny parking przy Rusałce. Miasto nie usunie łańcucha powieszonego przez „nieznanego sprawcę".
To dalszy ciąg sprawy, o której pisaliśmy we wtorek. Rozległy plac od dawna służył kierowcom jako parking, za który nie trzeba było płacić ani grosza, mimo że teren leży w granicach Strefy Płatnego Parkowania. Było tak do minionego weekendu, gdy „ktoś” zagrodził wjazd na plac, mocując łańcuch do słupków ustawionych tu wcześniej przez władze miasta.
Ratusz zaprzecza, jakoby miał coś wspólnego z łańcuchem. Twierdzi, że nikt nie prosił o zgodę na jego zawieszenie. Mimo to zdecydował wczoraj, że nie będzie usuwać blokady.
– Nie możemy wykluczyć, że łańcuch powiesił ktoś z właścicieli działek, na które prowadzi ten wjazd. Jeśli tak jest, to nam to nie przeszkadza – mówi Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. Obecność tego łańcucha jest na rękę władzom Lublina, bo zmusza on kierowców do korzystania z pobliskich płatnych parkingów, do czego nie mógł ich zmusić Ratusz, a nawet Straż Miejska nie miała podstaw do karania kierowców wjeżdżających na dziki parking.
Kieliszek dodaje, że jeśli łańcuch powieszono wbrew woli właścicieli placu, to zapewne ktoś sam zgłosi się z prośbą o demontaż takiej blokady. Chyba że wcześniej ktoś samowolnie zdejmie łańcuch samowolnie zawieszony przed wjazdem na plac samowolnie zajmowany przez kierowców.