Woda, odbiór ścieków, czynsze komunalne, wywóz śmieci i ciepło powinny w przyszłym roku kosztować tyle samo, co w tym - twierdzą miejscy radni lewicy. I chcą zamrożenia cen. Mimo że prawo nie daje takiej możliwości.
Na listę tego, co w 2010 r. zdrożeć nie powinno, lewica wpisała dostawy wody i odprowadzenie ścieków, czynsze w lokalach komunalnych, wywóz odpadów i energię cieplną. Projekt może być głosowany na najbliższej sesji Rady Miasta.
- Czy rozmawialiśmy o jego poparciu z innymi klubami? Nie. Nie widzę powodu, żebym miał kogoś przekonywać do tak oczywistych rzeczy - mówi Gąbka.
Powodzenie pomysłu zależy od tego, jak zachowa się największy klub rady - Prawo i Sprawiedliwość, z którym lewica pozostaje w nieformalnej koalicji. Ale PiS nie ma jednoznacznego zdania w tej sprawie. Za to ma mnóstwo wątpliwości.
- Zastanawialiśmy się, czy taka uchwała jest prawnie dopuszczalna - przyznaje Zdzisław Drozd, radny PiS. - Bo przecież nie na wszystkie ceny mamy wpływ jako rada - dodaje.
Sztandarowym przykładem są stawki za wodę i ścieki. Propozycja nowej taryfy wychodzi co roku od Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. Radni mogą ją odrzucić, MPWiK może złożyć ponownie te same stawki. Jeśli w określonym terminie rada nie zatwierdzi żadnej propozycji, to i tak wchodzą w życie ceny zaproponowane przez MPWiK. Takie jest prawo. Podobnie jest z opłatami za ciepło: ceny proponuje Lubelskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej i wchodzą one w życie po zatwierdzeniu przez Urząd Regulacji Energetyki. A rada nie ma nic do tego.
Lewicowy projekt jasno wskazuje, kto ma pilnować, by ceny nie rosły. A wskazuje na prezydenta Lublina.
- Przecież MPWiK i LPEC są spółkami miejskimi podległymi prezydentowi, który może przyjrzeć się ich cennikom - twierdzi Gąbka.
Jeszcze inaczej jest w przypadku wywozu śmieci. Rada narzuca jedynie maksymalne ceny za poszczególne kontenery, a firmy, wywozowe mogą same ustalać opłaty pilnując, by tego pułapu nie przekroczyć. Te spółki, które maksymalnego progu nie osiągnęły będą mogły zrównać z nim swe opłaty, a na to prezydent już nic nie poradzi, bo nie są to spółki miejskie.
- Chodziło nam o opłaty za przyjęcie śmieci na wysypisko, poprawimy to - broni się Gąbka.
W sprawie czynszów PiS jest skłonny do rozmów.