Sierpniowa noc. Załoga policyjnego radiowozu patroluje ul. Tumidajskiego. W pewnym momencie policjanci dostrzegają podejrzanego osobnika kręcącego się przy maluchu. Na ich widok zaczyna uciekać.
- To był 24 letni mieszkaniec Otwocka. Malucha zdążył odpalić, ale spłoszył go widok policjantów. Zaczął uciekać. Został zatrzymany w bezpośrednim pościgu - informuje Kamil Kowalik, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. Mimo wakacji złodzieje aut nie próżnują. I nie zawsze da się ich złapać. Tylko w lipcu właściciela ''zmieniło'' blisko 60 samochodów. - Do kradzieży dochodzi najczęściej w sypialniach Lublina, czyli największych osiedlach - dodaje K. Kowalik.
Np. w ubiegłym roku w tej statystyce przodował rejon IV komisariatu - LSM (259 zgłoszonych kradzieży). Na drugim miejscu znalazły się Czuby (155 zgłoszeń), a na trzecim Czechów (147 zgłoszeń).
Jeżeli chodzi o poszczególne miesiące, czy nawet dni, to nie ma reguły co do ilości skradzionych aut. Policjanci przyznają natomiast, że pewne znaczenie ma pogoda. Im gorsza, tym mniej kradzieży.
Kto kradnie? - Z reguły są to zorganizowane grupy i kradną nie dla siebie, ale na zamówienie. Częste są również przypadki kradzieży dla okupu.
Strata samochodu jest z reguły dla właściciela niezwykle bolesna. Nic więc dziwnego, że bardzo popularne są wszelkiego rodzaju zabezpieczenia.
- W nowoczesnych autach większość takich urządzeń jest montowana fabrycznie - wyjaśnia Marek Makuch, dealer nissana. - Są to np. immmobilisery (elektroniczna blokada odcinająca zapłon i dopływ paliwa). Jeżeli złodziej go nie wyłączy, to samochód nie ruszy. W zamkach znajdują się też tzw. deadlocki. Dzięki nim nie da się otworzyć drzwi od wewnątrz nawet po wybiciu szyby. I oczywiście systemy antynapadowe. Kiedy złodziej zatrzyma nas np. na światłach i zażąda kluczyków z dokumentami, możemy mu je spokojnie oddać. Samochód i tak stanie po chwili, a drzwi zostaną zablokowane.