Policjanci szukają psów, które zginęły naukowcom. Parę szczeniaków, które były własnością Uniwersytetu Przyrodniczego skradziono z zabudowań przy ul. Głębokiej. Osoby, które znają los zwierząt proszone są o kontakt z mundurowymi.
Uczelnia twierdzi, że dla dobra śledztwa nie udziela szczegółowych informacji. Potwierdza jedynie, że do kradzieży doszło.
– 22 kwietnia z Kliniki Weterynaryjnej zostały skradzione dwa psy rasy beagle, które były w trakcie leczenia. Psy są własnością uniwersytetu. Kradzież została zgłoszona policji – informuje Iwona Pachcińska, rzecznik prasowy Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie.
Poszukiwania trwają od weekendu, o zajściu informują się sami weterynarze, którzy proszą kolegów po fachu, by zwrócili uwagę na 6-miesięczne psy: samca i samicę rasy Beagle tricolor. Ktoś może próbować je zaczipować, a one już są oznakowane. Na zamkniętych grupach dla specjalistów też pojawiły się apele i prośby o informacje.
– Trwają czynności operacyjne, policjanci analizują zgromadzone informacje, zapisy z monitoringu. Przesłuchiwani są pracownicy uczelni. W tym momencie mogę powiedzieć, że prowadzimy postępowanie w sprawie kradzieży – mówi oficer prasowy Kamil Gołębiowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie, który potwierdza, że policjanci w sobotę po południu dostali zgłoszenie, że w Lublinie zginęły dwa psy.
Ich wartość została wstępnie wyceniona na 6 tysięcy złotych.
Policjanci apelują, że jeśli ktoś by wiedział coś na temat całego zdarzenia lub losu psów proszony jest o kontakt z IV Komisariatem Policji przy ul. Zana 45.
Uczelnia nie udziela informacji o programie w jakim brały udział uprowadzone psy ani dlaczego UP je kupił. Mają być w trakcie leczenia i powinny być monitorowane. Nie wiadomo też jak długo beagle były przy ul. Głębokiej.
Psy tej rasy na uniwersytetach to nie nowość. W Uniwersyteckim Centrum Medycyny Weterynaryjnej w Poznaniu studenci od 2018 roku ćwiczą na kilkunastu beaglach m.in. osłuchiwanie, badania palpacyjne, zakładanie opatrunków. Jeszcze dłużej są we Wrocławiu. Tam nawet organizowano akcję wolontaryjnego wyprowadzania tych bardzo żywiołowych zwierząt na spacery. Opiekowali się nimi przyszli weterynarze ale także studenci innych kierunków.