Fałszowali statystyki, przemycane papierosy wozili do domu zamiast na komendę, kupowali kradzioną wódkę. Tak zdaniem prokuratury wyglądała służba dwóch byłych już policjantów z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie
Najprawdopodobniej jeszcze przed "akcją” z papierosami byli pod lupą Biura Spraw Wewnętrznych. Z akt sprawy wynika, że kilkutysięczna łapówka to tylko kulminacja ich nielegalnej działalności. Michał B. i jego kolega bez skrupułów korzystali z policyjnych legitymacji.
Obaj starali się mieć dobre wyniki. Dla poprawienia statystyk fałszowali wpisy w służbowych notatnikach. Wpisywali tam dane legitymowanych osób, które jak ustalono w śledztwie, nigdy legitymowane nie były. W ten sposób policjanci mieli "tropić” sprawców drobnych przestępstw.
Z akt sprawy wynika również, że Michał B. i Albert W. weszli w komitywę z handlarzami okupującymi rejon ul. Ruskiej. To również miał być sposób na poprawę statystyk. Policjanci brali do radiowozu sprzedawcę z trzema paczkami papierosów z przemytu. Wieźli na komisariat, pisali protokół z zatrzymania i puszczali handlarza. Ten wracał na bazar i znów brał się za handel. Dzięki temu policjanci wykrywali sprawcę wykroczenia, a ten miał względny spokój.
Z aktu oskarżenia wynika również, że mundurowi często rekwirowali na bazarze papierosy z przemytu. Na miejscu oczywiście nikt nie przyznawał się do toreb z towarem. Papierosy lądowały więc w radiowozie. Powinny skończyć w policyjnym depozycie. Jednak według śledczych cześć nielegalnego towaru trafiała do mieszkań policjantów. Przekładali papierosy z radiowozu do własnych samochodów. Robili to nawet na parkingu przed komendą przy ul. Północnej.
Michał B. lubił nie tylko zapalić, ale i wypić. Jak ustaliła prokuratura, zaopatrywał się w alkohol u spotkanego na siłowni złodzieja. Ten miał mu dostarczać wódkę i whisky kradzioną ze sklepów sieci Lidl. Butelka markowego alkoholu za jedyne 20-25 zł. Z akt sprawy wynika również, że policjant był na swój sposób uczynny. Nielegalnie przekazywał znajomym dane o poszukiwanych. Sam nie miał dostępu do odpowiedniej bazy danych, więc prosił o pomoc kolegów z I Komisariatu.
Według śledczych, oskarżeni policjanci nie gardzili również środkami psychotropowymi. Mieli handlować między sobą mefedronem i tabletkami ecstasy.
Michał B. i Albert W. zostali aresztowani w lutym tego roku. Wyrzucono ich ze służby. Albert W. do niczego się nie przyznał. Jego kompan początkowo się przyznawał, ale z biegiem czasu zmienił wersje wydarzeń. Jak ocenił prokurator, jego wyjaśnienia były "kłamliwe” i miały jedynie przedłużać śledztwo. Byłym policjantom grozi nawet po 15 lat więzienia.