Złodzieje zdewastowali oświetlenie peryferyjnej ulicy Pliszczyńskiej w Lublinie. To nie pierwszy taki przypadek w Lublinie, wcześniej już w innych miejscach łupem wandali padały dopiero co ułożone instalacje zasilające uliczne lampy.
Niedawno miasto wystąpiło do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (oświetlenie powstało przy okazji budowy obwodnicy), by "wyprostowała” sprawę, bo bez tego nie będzie mogło włączyć i finansować świecenia, choć domagają się tego mieszkańcy. A całe to instytucjonalne zamieszanie ktoś wykorzystał i ukradł przewody. - Nawet nie wiemy, co dokładnie skradziono, bo nie mamy tego zinwentaryzowanego - mówi Karol Kieliszek z Urzędu Miasta.
Przypadków takich kradzieży kabli jest więcej. Najgłośniejsza miała miejsce przy ul. Mełgiewskiej. Jeden z jej sprawców został już nawet skazany. - Sąd orzekł, że mężczyzna ten ma nam zapłacić 130 tys. złotych - informuje Kieliszek.
Ale samorząd do tej pory nie zobaczył ani złotówki, bo skazany nie ma nic, ani majątku, ani nawet wynagrodzenia. W toku jest jeszcze sprawa drugiego ze sprawców kradzieży kabli z ul. Mełgiewskiej.
Łupem złodziei padły też kable z oświetlenia przy zbudowanych niedawno ulicach na terenie strefy ekonomicznej na Felinie. We wrześniu z ul. Spiessa skradziono 120 metrów kabli, w kolejnym miesiącu zginęło następne 110 metrów. Naprawy już się zakończyły. Jeszcze trwa za to naprawa tego, co zostało uszkodzone przez złodziei w listopadzie przy ul. Hessa i Plewińskiego, gdzie z ziemi wyciągnięto 110 metrów kabli. - Sprawy zostały zgłoszone policji - mówi Kieliszek.