- Lekarz z pogotowia prywatnej firmy Triomed ratuje pacjentów, będąc pod wpływem silnych leków na padaczkę – twierdzi kierowca karetki, który jeździł z medykiem do chorych. Prezes firmy odpiera zarzuty. Według niego kierowca się mści po tym, jak go zwolniono.
- On nie wiedział, co się z nim dzieje. Nie wiedział, czy jest w karetce, czy w szpitalu. Czasami trzeba było mu pomóc zamknąć drzwi, bo nie miał siły sam tego zrobić. W karetce przesypiał całą drogę. Człowiek nawet pod wpływem alkoholu tak się nie zachowuje - mówi w reportażu autor nagrania.
Kierowca zapewnia też, że lekarz nie pił alkoholu w czasie pracy. - Nie można takiemu lekarzowi, jeżeli ma problemy zdrowotne, pozwolić jeździć z pacjentami ciężko chorymi. Poszedłem i powiedziałem szefowi, że lekarz nie nadaje się do jeżdżenia karetką w takim stanie. Kilka dni później zostałem zwolniony - mówi kierowca.
Artur Kępa, prezes Triomedu odpiera zarzuty. Jak powiedział "Dziennikowi Wschodniemu", kierowca się mści, bo został zwolniony za "nadużycia w gospodarce paliwami". - O kradzieży zorientowaliśmy się w kwietniu. Daliśmy pracownikowi jeszcze jedną szansę, ale sytuacja powtórzyła się. W połowie sierpnia przerwaliśmy współpracę - czytamy w oficjalnym oświadczeniu prezesa.
Artur Kępa twierdzi, że kierowca wykorzystał wtedy nagranie, które sfilmował jakiś czas temu. Przyznaje jednak, że lekarz rzeczywiście był wówczas pod wpływem leków. Ale nie ma sobie nic do zarzucenia. - Lekarz medycyny pracy nie widział przeciwwskazań do wykonywania zawodu przez niego.To bardzo dobry pracownik. Nie zamierzamy z niego rezygnować tylko dlatego, że jest chory - mówi.
Prof. Zbigniew Stelmasiak, wojewódzki konsultant w dziedzinie neurologii dodaje, że pacjenci cierpiący na padaczkę nie powinni być dyskredytowani przez pracodawców. - Psychiatrzy skłaniają się ku temu, by pacjenci, po napadach choroby, wracali do swojego środowiska zawodowego. Nie powinni jedynie uczestniczyć w pracach na wysokościach lub przy obsłudze większych maszyn – zaznacza profesor.
Podobne zdanie ma inny lubelski neurolog, który chciał pozostać anonimowy. - Nowoczesna medycyna zmierza ku temu, by leki na padaczkę nie wpływały negatywnie na koncentrację. Wiele osób z różnych środowisk zawodowych cierpi na tę chorobę, ale nie utrudnia im to pracy – uważa.
Lekarz, bohater reportażu, wciąż jest pracownikiem "Triomedu". Nie udało nam się z nim skontaktować.
Tu można zobaczyć fragment reportażu.