Andrzej K. nie jest winny nieumyślnego spowodowania śmierci pacjentki. Choć błąd popełnił – uznał w czwartek lubelski sąd.
Na drugi dzień lekarz kazał wypisać pacjentkę do domu. Po kilku godzinach kobieta znów źle się poczuła. Wezwała karetkę. Tym razem lekarzom nie udało się jej pomóc. Kobieta zmarła. Przyczyną śmierci okazało się do zapalenie otrzewnej. Biegli stwierdzili, że kobiety w tym stanie nie należało wypisywać do domu. Cały czas powinna być objęta diagnostyką.
Prokuratura oskarżyła Andrzeja K. o to, że naraził pacjentkę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i o nieumyślne spowodowanie jej śmierci. Groziło mu do 5 lat więzienia. Oskarżony nie przyznał się do winy.
– Sąd uznał, że postępowanie Andrzeja K. nie miało wpływu na skutek w postaci śmierci pacjentki – wyjaśnia Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. Mówiąc w skrócie: popełnił błąd, ale bezpośrednio nie jest winny nieumyślnego spowodowania śmierci, bo na to mogły mieć wpływ również inne rzeczy.
Postępowanie wobec lekarza, decyzją sądu, zostało warunkowo umorzone na dwa lata. Mężczyzna ma też wpłacić 4 tys. zł na Fundusz pomocy pokrzywdzonym oraz pomocy postpenitencjarnej. Poniesie też 17 tys. zł kosztów sądowych.