Minister kultury chce obdarować każdego oseska wypisywanego ze szpitala kompletem książek. Mamy wolałyby bardziej konkretne wyprawki – z odżywkami i pieluchami.
Małgorzata Eciak z Poniatowej właśnie urodziła córeczkę. – Pomysł jest dobry, bo dzieciom trzeba czytać. Ale książeczka powinna być tylko elementem wyprawki. Oprócz niej maluchom przydałyby się kosmetyki i środki pielęgnacyjne.
Małgorzata Lachs z gminy Trzeszczany, mama 3-miesięcznego Bartka, również wolałaby, żeby państwo wspomogło ją w kupnie zwykłej wyprawki: z kosmetykami i odżywkami.
– W każdym domu są jakieś bajki i baśnie – mówi Lachs. – Ale samo ich posiadanie nie ma żadnego wpływu na to, czy ktoś je czyta dziecku, czy nie. Do niemowlaka trzeba dużo mówić. Dopiero potem, gdy jest starszy, można czytać mu bajki.
Zdaniem prof. Jana Oleszczuka z Kliniki Położnictwa i Perinatologii w PSK 4 w Lublinie, pomysł jest dobry, pod warunkiem że są środki. – Czytanie dziecku wzmacnia więzi rodzinne. Dobrze, gdyby oprócz książek niemowlęta otrzymywały też np. komplet kosmetyków – dodaje prof. Oleszczuk.
W województwie lubelskim w ub. roku przyszło na świat 22 tys. 461 dzieci. Jeśli wyprawka kosztować będzie 50 zł, to potrzeba około 1 mln 123 tys. zł. A za takie pieniądze można kupić np. osiem respiratorów i dwa inkubatory.
Pierwsze wyprawki dla niemowląt mają być wydawane od 1 czerwca przyszłego roku – Dnia Dziecka. Skąd na to pieniądze?
– Sądzę, że zmieszczą się w budżecie Ministerstwa Kultury. A podniesienie poziomu czytelnictwa w Polsce jest sprawą wielkiej wagi – mówi Anna Bohdanowicz, rzecznik prasowy ministra kultury.
A co będą czytać maluchy? Wybór książek poprzedzi debata z udziałem wydawców i krytyków. Sam minister jako swą pierwszą książkę z dzieciństwa wymienia „Lokomotywę” Juliana Tuwima.