Czynny zaledwie od czterech miesięcy terminal, który miał być naszym oknem na świat, wita niesprawnymi toaletami i urwanymi klamkami. – Takich mamy pasażerów i odwiedzających – wskazuje winnych zarząd portu lotniczego.
– To, co teraz zobaczyłem w toaletach w terminalu sprawiło, że ręce mi opadły. Męski nieczynny, toaleta dla inwalidów z urwaną od środka klamką i uszkodzoną ościeżnicą, w sedesie jakieś błoto, piach czy coś w tym guście, o podłogach szkoda już wspominać – zaalarmował nas w piątek Czytelnik, który załączył zdjęcia potwierdzające jego słowa.
Przekazaliśmy te uwagi wraz ze zdjęciami prezesowi Grzegorzowi Muszyńskiemu oraz rzecznikowi spółki.
– Z toalet korzystają pasażerowie i ci wszyscy, którzy wpadają "sobie na momencik do terminalu”. To nie pracownicy lotniska psują klamki. Niestety, takich również mamy pasażerów i odwiedzających – odpowiedział nam Piotr Jankowski, rzecznik Portu Lotniczego Lublin.
Okazuje się, że wymiana klamki na lotnisku, które kosztowało prawie pół miliarda złotych, to skomplikowany problem. Nie da się go rozwiązać "od ręki”. Dowiedzieliśmy się, że w tej sprawie PLL wystąpił do wykonawcy, który ma "wkrótce” wymienić klamki na mocniejsze.
Ale to nie jedyna sprawa, która może powodować dyskomfort podróżnych. – Z trzech parkometrów działał jeden. Czy ktoś panuje nad tym, co się dzieje w terminalu i jego okolicy? – pyta nasz Czytelnik.
Za tę kwestię władze portu również nie czują się odpowiedzialne. A winni są pasażerowie. – Urządzenia od strony technicznej obsługuje zewnętrzna firma. Usterek jest sporo, niektórzy przyjeżdżający blokują urządzenia, wpychając np. monety w czytniki kart – odpowiada Jankowski. I dodaje, że w piątek montowane były zadaszenia i kamery na parkometr, dlatego dwa urządzenia były wyłączone.
Nasz Internauta kwituje to jednym zdaniem: Pierwsze wrażenie na przyjezdnych gwarantowane. Szkoda, że negatywne.
NASZ KOMENTARZ
Magdalena Bożko