We wtorek swój manifest ogłosił Lubelski Ruch Miejski tworzony przez aktywistów, którzy skłaniają się ku wystawieniu własnych list kandydatów do Rady Miasta. Zastrzegają, że ostatecznej decyzji jeszcze nie podjęli. Rozważają też wystawienie kandydata na prezydenta. Do urzędującego prezydenta mają zastrzeżenia.
– Obecnie jesteśmy ruchem nieformalnym – zastrzega Szymon Pietrasiewicz, jeden z liderów Lubelskiego Ruchu Miejskiego „Miasto dla Ludzi”. Pod tym szyldem skrzyknęli się lubelscy aktywiści z bardzo różnych kręgów. – Od środowisk związanych z działaczami społecznymi, działaczami kultury, rady dzielnicy do środowiska architektów i drobnego biznesu – wylicza Pietrasiewicz, na co dzień pracownik Centrum Kultury podległego władzom miasta.
– Jest nas kilkadziesiąt osób, mamy około 200 sympatyków – podkreśla Paulina Zarębska-Denysiuk. We wtorek aktywiści zaprezentowali się dziennikarzom na konferencji prasowej. Nie odpowiedzieli jednak jednoznacznie na pytanie o to, czy wystawią własne listy kandydatów do Rady Miasta, czy będą kandydować z list innych komitetów.
Pytanie krąży po mieście odkąd tylko pojawiły się słuchy, że działacze myślą o starcie w wyborach. Wtorkowa odpowiedź, wciąż niejednoznaczna, jest taka, że Lubelski Ruch Miejski wystawi raczej własne listy. – Wszystko w tę stronę zmierza – mówi Pietrasiewicz. Nie wiadomo jeszcze, czy aktywiści powalczą też o obsadzenie fotela prezydenta Lublina. – Jeśli chodzi o prezydenta, to rozmowy trwają z kilkoma kandydatami.
Do obecnego prezydenta działacze „Miasta dla Ludzi” mają zastrzeżenia. – Powinna nastąpić zmiana priorytetów władz miasta. Myślimy, że powinno się w większym stopniu słuchać głosu zwykłych mieszkańców – stwierdza Zarębska-Denysiuk, związana ze środowiskiem lubelskiej kultury. – Doceniamy wiele inwestycji, które są realizowane w mieście, ale uważamy, że przy ich wyborze powinno się brać przede wszystkim bezpieczeństwo i jakość życia mieszkańców, zdrowie i troskę o środowisko.
– Chcemy, żeby mieszkańcy mieli większy wpływ na to, w jaki sposób zarządzane jest miasto – mówi Krzysztof Wiśniewski, związany z pieszymi aktywistami członek Rady Dzielnicy Czuby Południowe. Mówi, że potrzeba więcej przestrzeni publicznych: urządzonych podwórek, nowych skwerów, placów zabaw, ścieżek rowerowych i chodników. Nie podoba mu się przebieg dyskusji o przyszłości górek czechowskich. – Prezydent Żuk unika konstruktywnej dyskusji na ten temat – ocenia Wiśniewski. – Musi to rodzić troskę o przyszłość nas wszystkich, o dobro wspólne lublinian.
Pietrasiewicz krytykuje prezydenta za politykę kulturalną. Oczekuje innej. – Bardzo społecznej, rozwijającej kulturę zaangażowaną, bliską mieszkańcom, oddolną – wylicza. Twierdzi również, że przestrzeń publiczna jest „zawłaszczana politycznie” pomnikami. – Przez to przestaje być przyjazna dla turystów i mieszkańców – mówi Pietrasiewicz, który zamiast pomników wolałby sztukę.
Podkreśla też, że Lublin ma być otwarty i „nie ma w nim miejsca” na nacjonalizm, także na stadionach. – Mam wrażenie, że aktualna władza przymyka oczy, toleruje i jasno nie mówi, że postawy rasistowskie w Lublinie nie powinny mieć miejsca i powinny być kategorycznie zwalczane.
Sonda: Lubelski Ruch Miejski...
>>>