W sprawie likwidacji gniazd owadów straż pożarna interweniowała już 610 razy. Więcej pracy mają też firmy, które zajmują się likwidacją gniazd owadów.
– W ciągu tygodnia trafia do nas jeden - dwóch pacjentów – mówi lek. med. Ewa Trębas-Pietraś, kierownik Oddziału Alergologii i Chorób Płuc w szpitalu wojewódzkim przy al. Kraśnickiej w Lublinie. – Przy czym trzeba pamiętać, że na naszym oddziale są tylko pacjenci w najpoważniejszym stanie - ze wstrząsem anafilaktycznym, również z utratą świadomości.
Na brak pracy nie narzekają też firmy, które zajmują się likwidacją gniazd szerszeni i os.
– Tego lata mieliśmy już kilkadziesiąt zgłoszeń. To więcej niż w ubiegłym roku – ocenia Robert Rzecki, właściciel firmy działającej na terenie całego województwa lubelskiego. – Gniazda są w różnych miejscach: w altankach działkowych, na poddaszach. Jeśli nie jesteśmy w stanie wyjąć kokonu, to stosujemy środki chemiczne. Potem takie miejsce odpowiednio zabezpieczamy. Jak dotąd nie mieliśmy żadnych sygnałów zwrotnych o odnowieniu się gniazda – dodaje.
W sprawie likwidacji gniazd owadów straż pożarna interweniowała już 610 razy.
– Jest to jednak porównywalne do ubiegłego roku, w którym mieliśmy 977 takich interwencji – mówi asp. Tomasz Stachyra, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie. – O bezpieczeństwo powinien zadbać właściciel lub administrator budynku. To do niego należy likwidacja takich gniazd. Ale jeśli wystąpi ewidentne zagrożenie to straż wyjedzie do takiego zgłoszenia – zapewnia.
Co robić gdy użądli nas szerszeń?
– Jeśli typowe objawy po użądleniu pojawiają się tylko miejscowo to nie jest to groźne. Natomiast jeśli w ciągu kilku minut taka osoba zacznie się źle czuć, mieć świąd na całej skórze, duszności i bóle brzucha to najprawdopodobniej mamy do czynienia ze wstrząsem anafilaktycznym. W takich przypadkach trzeba od razu wezwać pogotowie – tłumaczy Trębas-Pietraś.
Lekarz poda sterydy i leki antyhistaminowe.
– Tacy pacjenci wymagają przynajmniej dobowej obserwacji. Może wystąpić drugi rzut reakcji wstrząsowej, więc pacjent musi zostać na oddziale – tłumaczy Trębas-Pietraś.
Ci, którzy są uczuleni, dostają też receptę na adrenalinę. Zawsze powinni mieć przy sobie. Taką receptę może też wypisać lekarz rodzinny.
– Adrenalina jest w postaci prostej w obsłudze ampułkostrzykawki. Można ją sobie podać samemu – dodaje lekarka.
Na jad owadów błonkoskrzydłych czyli szerszeni, pszczół i os jest uczulonych kilka procent populacji. Na oddziale alergologicznym tacy pacjenci poddawani są odczulaniu.
– Trwa to pięć lat, ale już po pierwszym roku, reakcja po użądleniu jest znacznie lżejsza – mówi Ewa Trębas-Pietraś. – Efekty są bardzo dobre. Mamy nawet pacjentów, którzy byli kiedyś uczuleni, a teraz prowadzą własne pasieki.