Miliard złotych przekracza zadłużenie szpitali publicznych w Lubelskiem – wynika z najnowszego raportu Fundacji Republikańskiej. Gdyby dług mieli spłacić mieszkańcy, każdy musiałby wydać po 472 zł
Lubelskie znalazło się wśród czterech województw (mazowieckie - 1,69 mld zł długu, śląskie - 1,29 mld, kujawsko-pomorskie - 1,03 mld) z najbardziej zadłużonymi szpitalami. Zadłużenie przewyższa u nas dochody budżetu województwa (budżet: 919,9 mln zł, zadłużenie: 1,01 mld zł). Gdyby szpitalny dług mieli spłacić mieszkańcy, to każdy z nas musiałby wydać 472 zł. A są województwa np. pomorskie czy lubuskie, gdzie ta kwota nie przekracza nawet 100 zł. Gorzej niż w Lubelskiem jest tylko w województwie kujawsko-pomorskim. Tam każdy mieszkaniec musiałby na to przeznaczyć 493 zł.
Jak czytamy w raporcie, przyczyny zadłużenia, oprócz niedofinansowania służby zdrowia, to m.in. zbyt niska i nierównomierna wycena procedur medycznych, limity świadczeń, a także postawa organów prowadzących szpitali np. samorządów, które nie zawsze pomagają swoim placówkom.
– Zarządzający szpitalami bywają pozostawieni sami sobie z problemem długu. Właściciele nie mogą lub nie chcą im pomóc – zaznacza Dariusz Wasilewski, autor raportu Fundacji Republikańskiej. – Samorządy poza prowadzeniem i nadzorowaniem szpitali, mają także wiele innych zadań i związanych z nimi wydatków. Odpowiadają np. za prowadzenie szkół czy utrzymanie dróg.
Według najnowszych danych urzędu marszałkowskiego, wśród podległych mu szpitali najbardziej zadłużonym jest nadal szpital wojewódzki przy al. Kraśnickiej w Lublinie. Jego dług wynosi 135,3 mln zł. 60,5 mln zł ma z kolei do spłaty wojewódzki szpital w Chełmie. Łączny dług wszystkich jednostek marszałkowskich przekroczył 314,5 mln zł.
– Zadłużenie to wynik wieloletniego procesu, nie można go więc zlikwidować w ciągu roku. Dotyczy to przede wszystkim dużych placówek, które mają najwięcej pacjentów. Szpitale, które mają np. SOR muszą przyjąć wszystkich pacjentów bez względu na to czy są ubezpieczeni czy nie – tłumaczy Beata Górka, rzeczniczka marszałka województwa lubelskiego. Jak dodaje, koszty utrzymania szpitala rosną, a za tym wszystkim nie idzie wystarczający wzrost wycen procedur medycznych.
Beata Górka tłumaczy, że prywatne placówki nie zadłużą się, bo mogą wybrać sobie procedury, które są najbardziej opłacalne. – Publiczne placówki nie mają takiej możliwości. Samorząd nie zostawia jednak szpitali w trudnej sytuacji finansowej – zapewnia Górka. – Udzielamy pożyczek, np. ostatnio udzieliliśmy pożyczki dla COZL w wysokości 8 milionów złotych na pokrycie najpilniejszych zobowiązań. W wielu przypadkach przesuwamy też terminy spłaty.
Drastyczne środki zastosowały władze powiatu puławskiego (szpital specjalistyczny w Puławach przed dwoma laty był na skraju upadłości). Zadłużenie szybko rosło, a była dyrektor placówki usłyszała zarzuty korupcyjne. Zarządzaniem szpitalem zajął się Piotr Rybak, który wcześniej prowadził szpital w Łęcznej. Został też zaakceptowany plan naprawczy. Mimo protestów związków zawodowych, z pracy zostało zwolnionych lub odeszło około 120 osób. Udało się jednak zapanować nad długiem. Teraz wynosi on 52 mln zł, ale od 2016 roku już nie rośnie. Być może w tym zacznie spadać.
– Nasz plan finansowy zakłada, że na koniec roku będziemy już milion złotych na plusie. Jestem przekonany, że udało się uratować ten szpital. Bez współpracy z władzami powiatu nie byłoby to możliwe – mówi Rybak.
Jak informuje Uniwersytet Medyczny w Lublinie, zobowiązania szpitali klinicznych nadzorowanych przez uczelnię na koniec ubiegłego roku wyniosły 175 mln zł (w tym wymagalne, czyli których termin spłaty minął, to 24,9 mln zł).