Nastąpił kolejny zwrot akcji w sporze o rozbudowę osiedla przy ul. Nałkowskich. Spór toczy się między jednym z deweloperów a władzami miasta. Deweloper nie zgadza się z decyzjami, przez które może zbudować mniej mieszkań niż zamierzał. Warszawski sąd właśnie wydał wyrok w tej sprawie, ale nie kończy to sporu.
Ten spór ciągnie się latami. W czerwcu 2010 r. spółka Mak-Dom dostała od Urzędu Miasta decyzję ustalającą warunki rozbudowy osiedla Słoneczny Dom. Chodziło o zabudowę ponad sześciu hektarów gruntu w pobliżu ul. Nałkowskich. Mowa była o siedmiu blokach mieszkalnych, budynku dla sklepu sieci Biedronka oraz budynku mieszczącym przedszkole, przychodnię i aptekę. Urzędowa decyzja mówiła, że na każde projektowane tu mieszkanie musi przypadać przynajmniej jedno miejsce parkingowe.
Inwestor zdążył zbudować tylko część planowanych bloków, zanim zaczął tu obowiązywać uchwalony przez Radę Miasta plan zagospodarowania terenu. Plan zmienił zasady, bo zarezerwował część ziemi pod szkołę, a część pod usługi, choć inwestor widziałby tu bloki z usługami w parterach.
Zmieniły się też reguły dotyczące parkingów. Radni uchwalili, że na każde projektowane mieszkanie musi przypadać już nie jedno, ale półtora miejsca postojowego. W praktyce to ogromna różnica, bo w granicach tej samej działki budowlanej nagle robi się mniej miejsca na blok, a więcej miejsca trzeba zapewnić na samochody.
Zatwierdzony przez radnych plan w praktyce zablokował zamiary dewelopera, który miał projekty bloków mieszkalnych uwzględniające jedno miejsce postojowe na jeden lokal mieszkalny. Urząd Miasta nie chciał mu już wydać pozwolenia na budowę. Urzędnicy tłumaczyli, że plan zagospodarowania jest ważniejszy od wcześniejszych ustaleń, które wygasły z chwilą uchwalenia planu.
Deweloper wezwał Radę Miasta do wycofania się z tego, co zapisano w planie zagospodarowania. Rada odmówiła, więc spółka poszła do sądu administracyjnego. Tam przekonuje, że plan zagospodarowania jest sprzeczny z nadrzędnym dokumentem, czyli ze studium przestrzennym, które wyznacza tu „obszar intensywnej urbanizacji”.
Sęk w tym, że wspomnianą „intensywną urbanizację” inaczej widziałaby spółka, a inaczej widzą planiści z Ratusza.
Dla spółki to po prostu więcej bloków. Urzędnicy zaś przekonują, że nie należy wszystkiego zabudowywać blokami, bo na osiedlu potrzebne są także usługi, a w tym rejonie i tak jest już gęsto od bloków i parkujących gdzie się da samochodów.
– Prawo własności nie jest prawem bezwzględnym i absolutnym – orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie, który oddalił skargę dewelopera. Przyznał rację urzędnikom, którzy stwierdzili, że plan skasował wcześniejsze ustalenia. Orzekł też, że Rada Miasta nie posunęła się za daleko przy uchwalaniu planu i że nie jest on sprzeczny ze studium przestrzennym, bo plan po prostu musi być bardziej szczegółowy.
– Skoro w studium określono ogólnie, że jest to teren intensywnie zurbanizowany, to w miejscowym planie dokonano uszczegółowienia, że jest to teren zabudowy usługowej – czytamy w wyroku sądu, którego zdaniem „zabudowa usługowa” jak najbardziej mieści się w pojęciu „teren intensywnie zurbanizowany”.
Deweloper nie pogodził się z tym wyrokiem. Zaskarżył go do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który kilka dni temu uchylił orzeczenie lubelskiego sądu i zwrócił mu sprawę do ponownego rozpatrzenia.