– Efekt jest dokładnie taki jaki chciałem – mówi autor muralu, który powstał przy ul. Mełgiewskiej w Lublinie. W piątek został namalowany ostatni element. Mająca około 80 metrów długości historia nieistniejącej fabryki samochodów, jest gotowa
– Deszcze mnie prześladowały, ciężko było pracować, ale pobyt w Lublinie będę wspominał bardzo miło. Ciekawe doświadczenie, bo bardzo wiele osób rozmawiało ze mną, dzieląc się opowieściami z życia fabryki. Jakiś pan mówił: "Jeździłem lublinkiem" i wspominał czas spędzony w przyfabrycznej szkole. Ktoś pokazywał na pobliski wiadukt i relacjonował, jak wywożono z fabryki zamaskowane SKOT-y. Kolejny opowiadał, że jego córka pracuje w Łodzi w muzeum sztuki współczesnej i że wysyła jej zdjęcia z postępu prac. Nawet jeszcze ostatniego dnia na rozmowę zatrzymała się pani, która całe życie przepracowała w fabryce – mówi Olaf Cirut, który nie przypuszczał, że temat budzi tak wiele wspomnień.
Krakowski artysta wygrał konkurs na projekt muralu o tematyce związanej z historią i działalnością Fabryki Samochodów Ciężarowych. Od 4 do 30 października, przez wiele godzin dziennie, można go było zobaczyć przy murze oporowym wzdłuż ul. Mełgiewskiej (między ul. Gospodarczą a wiaduktem), gdzie realizował swój pomysł.
Konkurs na mural, który miał przypominać historię ogromnego zakładu, który przez 61 lat działał w pobliżu, ogłosiło w lipcu Centrum Kultury i Rada Dzielnicy Hajdów-Zadębie (która finansowała przedsięwzięcie).
– Mam nawet papier, którym miała być zasłonięta praca, by można ją było uroczyście pokazać. Leży bezużyteczny. Wszystko zmieniła epidemia – mówi Jacek Skiba, przewodniczący rady dzielnicy Hajdów-Zadębie, który wpadł na pomysł powstania muralu.
– Ideą było stworzenie cyklu prac, które przypomną historię lubelskiego przemysłu, bo mamy się czym chwalić, a zupełnie tego nie robimy. Fabryka samochodów, która działała na terenie naszej dzielnicy i żuki miały być pierwsze. Mur przy ul. Mełgiewskiej to wprawdzie teren dzielnicy Tatary, ale u nas nie było takiego miejsca. Odsłonięcie miało być 10 lipca, w rocznicę strajków Lubelskiego Lipca na terenie fabryki. Przelałem pieniądze na konto Centrum Kultury, gdzie Zbyszek Sobczuk i Szymon Pietrasiewicz mieli się zająć organizacją konkursu na projekt. Zrobiłem to... 13 marca. Co było dalej, wiadomo. Długo trwały dyskusje, czy w ogóle tym się zajmować. W miarę trwania pandemii do tematu fabryki dodaliśmy solidarność, bo tak jak była ona potrzebna wtedy, tak teraz jest nam potrzebna, by przetrwać epidemię. Kolejną inspiracją było zdjęcie SKOT-a sprzed warszawskiego kina Moskwa ze stanu wojennego – opowiada przewodniczący, jak to się stało, że uczestnicy konkursu mieli w swojej pracy zawrzeć dzieje FSC, produkowanych tu aut oraz wydarzenia z historii Polski.
– Mural wtopi się w krajobraz, uzyskałem efekt, o jaki mi chodziło. Nawiązuje do dawnego malarstwa wielkoformatowego z tamtych czasów. Ktoś już mi zwrócił uwagę, że nie zamalowałem całego muru, tylko go wykorzystałem – mówi twórca.
Nie poszedł śladami dawnych mistrzów i żadnej z postaci nie dał swoich rysów. Jest za to inżynier Stanisław Tański, Władysław Frasyniuk i aktorzy grający w ważnych filmach tamtych lat – „Zmiennikach” i „Samych swoich”. Jak zapowiada Cirut, Anna Dymna którą zna osobiście, dostanie zdjęcie lubelskiego muru. Jest tu razem z Wacławem Kowalskim i Władysławem Hańczą.
– Jeszcze powiesimy tablicę informującą o idei powstania pracy. Wówczas oficjalnie odsłonimy mural. Kiedy to będzie, nie wiem. Jaki będzie los kolejnych przemysłowych malowideł, też nie. To już jest w gestii Bronowic i Za Cukrownią – dodaje przewodniczący Jacek Skiba.
W piątek odbyło się tylko krótkie, nieformalne spotkanie artysty i organizatorów. Panowie przyznali, że jeszcze nigdy się w takim gronie nie widzieli. Zbigniew Sobczuk i Szymon Pietrasiewicz, którzy odpowiadali za stronę artystyczno-organizacyjną, żartowali, że ufają twórcy i nie będą liczyć, ile żuków i honkerów jest na projekcie, a ile faktycznie pojawiło się na ścianie.
Już niemal pakując się w powrotną drogę, Olaf Cirut wspominał wizytę pana, którzy zapewnił, że maluje u nich, więc jest chroniony. I to, że kierowcy ciężarówek trąbili na powitanie, robili zdjęcia. – Nawet jeden się zatrzymał, dostałem kawę i hot doga – opowiada lekko rozbawiony tym wszystkim artysta.
Na liście podmiotów zaangażowanych w realizację przedsięwzięcia jest jeszcze miejski architekt zieleni, bo trzeba było przyciąć krzewy na skarpie i Zarząd Dróg i Mostów UM, który na koszt rady dzielnicy wyszorował mur.