Mieszkaniec Lublina odpowie przed sądem za próbę zamordowania swojego sąsiada. Zaatakował go nożem. Panowie awanturowali się wcześniej m.in. o zakłócanie ciszy nocnej i sprzątanie w domu
Do krwawej awantury doszło w jednym z domów przy ul. Ziółkowskiego na lubelskim Sławinie. Kilka osób wynajmowało tam pokoje. Na drugim piętrze mieszkał 69-letni Zbigniew L. Sąsiedni pokój zajmował Roman K. ze swoją konkubiną.
Mężczyźni nie przepadali za sobą i jak wynika z akt sprawy, regularnie dochodziło między nimi do konfliktów. Awantury dotyczyły głównie picia alkoholu, nocnych hałasów i sprzątania wspólnych części domu.
Do jednej z takich kłótni doszło na początku października ubiegłego roku. Roman K. i jego partnerka Barbara pili alkohol w swoim pokoju. Drzwi były zamknięte na klucz. Tuż przed godz. 16:00, Jerzy T. – jeden z mieszkańców domu – usłyszał jak Roman kłóci się ze Zbigniewem. Mężczyzna zadzwonił pod numer 112, prosząc o wizytę policjantów. Po kilku minutach krzyki ucichły. Jerzy T. zadzwonił więc, żeby odwołać interwencję.
Kiedy tylko to zrobił, awantura wybuchła ponownie. Roman i Zbigniew mieli sobie wzajemnie wygrażać. Z akt sprawy wynika, że w pewnej chwili Zbigniew L. wtargnął do pokoju sąsiada. W dłoni trzymał nóż z długim na 20 cm ostrzem. Rzucił się z nim na leżącego na łóżku Romana K. Zadawał mu ciosy w szyję i twarz.
Zaatakowany mężczyzna próbował się bronić, ale napastnik zadał mu co najmniej 5 ciosów. Między mężczyznami doszło do szarpaniny.
Kiedy Zbigniew L. nieco się uspokoił, zapukał do pokoju Jerzego T. Stanął w drzwiach z zakrwawionym nożem i powiedział, że „poderżnął” Romana. Po chwili sam zadzwonił pod nr 112.
– Wziąłem powyrzynałem nożem sąsiada. Sk…na chciałem zarżnąć. Kilka razy pchnąłem go nożem – tłumaczył dyspozytorce.
Kiedy na miejscu pojawili się ratownicy i policjanci, Zbigniew L. oddał im nóż i przyznał się do napaści na sąsiada. Późniejsze badanie wykazało, że sam miał 1,2 promila alkoholu w organizmie.
Podczas przesłuchania w prokuraturze 68-latek przyznał się do usiłowania zabójstwa. Na posiedzeniu w sądzie zmienił zdanie. Wyjaśnił, że chciał tylko odstraszyć Romana K., który go nienawidził. Doszło do szarpaniny. Zbigniew L. przekonywał, że żałuje tego, co zrobił, ale był w amoku. Opamiętał się dopiero na widok krwi.
Śledczy uznali, że mężczyzna od początku chciał zabić sąsiada. Wszedł do jego pokoju z nożem i zadawał ciosy, które mogły być śmiertelne.
Roman K. przeżył, bo zaczął się bronić i szybko trafił pod opiekę lekarzy. Akt oskarżenia przeciwko Zbigniewowi L. trafił do Sądu Okręgowego w Lublinie.