Tak miała powiedzieć 40-latka z Lublina po wbiciu swojemu mężowi noża w klatkę piersiową. Sąd uznał jednak, że kobieta nie chciała go zabić.
Sprawę rozstrzygnął Sąd Okręgowy w Lublinie. Proces dotyczył wydarzeń z grudnia 2016 r. W mieszkaniu przy ul. Niecałej w Lublinie doszło wówczas do krwawej awantury. Paweł L. – mąż oskarżonej – pił z kolegami. Do mieszkania przyszła również jego żona – Beata. W przedpokoju między małżonkami doszło do kłótni. Znajomi Pawła L. zobaczyli, że ich kolega zatacza się z nożem wystającym z klatki piersiowej. Posadzili go na kanapie i próbowali tamować krew. Wezwali policjantów, którzy zatrzymali żonę gospodarza.
Jak wynika z akt sprawy, między małżonkami regularnie dochodziło do awantur. Paweł L. nadużywał alkoholu i nie pracował. W połowie 2016 r. Beata L. zostawiła męża i przeniosła się na stancję. Oboje widywali się jednak od czasu do czasu. Zwykle kończyło się to awanturą i interwencją mundurowych. Kobieta skarżyła się również policjantom, że mąż ją nachodzi i nęka.
Feralnego dnia Paweł L. po raz kolejny dzwonił do żony. Prosił, żeby do niego wróciła. Mężczyzna chciał, żeby przyszła do domu. Zapewniał, że będzie sam. Wieczorem Beata L. odwiedziła męża. Okazało się jednak, że Paweł L. pije razem z dwoma kolegami.
Śledczy ustalili, że właśnie na tym tle doszło do sprzeczki. Małżonkowie wyszli do przedpokoju, żeby porozmawiać. Paweł L. miał tam chwycić żonę za ubranie. Z aktu oskarżenia wynika, że wyprowadził ją z mieszkania. Beata L. niemal natychmiast wróciła, dźgnęła męża nożem i uciekła. Rannemu Pawłowi L. pomogli koledzy.
Z akt sprawy wynika, że nie tylko oni wzywali policję. Również Beata L. dzwoniła na numer alarmowy tłumacząc, że mąż wyrzucił ją z domu. Prosiła o interwencję. Kiedy chwilę po napaści wróciła do mieszkania, jeden z kolegów męża obezwładnił ją, a później przekazał policjantom.
Późniejsze śledztwo wykazało, że Beata L. miała we krwi ok. 1,5 promila alkoholu. Ostrze o długości 16 cm utkwiło w ciele jej męża powodując obrażenia groźne dla życia. Kobieta tłumaczyła śledczym, że działała w samoobronie. Mąż miał ją szarpać i dusić. Z relacji kolegów rannego wynika, że po napaści mówiła o mężu „dobrze mu tak, żeby zdechł”.
Śledczy uznali, że Beata L. chciała zabić męża, bo ten nie oddał jej pieniędzy za remont mieszkania. Sąd nie znalazł jednak dowodów, by 40-latka działała z zamiarem pozbawienia życia. Kobieta została skazana za spowodowanie groźnych dla życia obrażeń. Grozi za to do 10 lat więzienia. Beacie L. wymierzono karę 2 lat więzienia. Wyrok nie jest prawomocny.
>>>