Sprzedawca, ochroniarz i student dali popalić przestępcom. Każdemu z nich udało się pokrzyżować szyki napastników. Przepędzonych bandytów szuka teraz policja.
- Nagle poczułem z tyłu ruch i uderzenie pałką w plecy - opowiada. - Odwróciłem się i zablokowałem kolejny atak. Potem uderzyłem jednego z napastników w twarz, no i było po wszystkim. Rzucili się do ucieczki. Myślę, że szybko tu nie wrócą.
Policja próbowała przeczesywać okolicę, użyła psa tropiącego. Ale na razie bandytów nie udało się schwytać.
- Wiemy, że mieli ok. 18-20 lat i po ok. 180 cm wzrostu - mówi Anna Smarzak z lubelskiej policji. - Byli ubrani na sportowo. Jeden z nich miał na głowie czerwony kaptur, drugi ciemną czapkę.
Jeden z rabusiów jeszcze przez co najmniej kilka dni będzie miał znak szczególny - rozbity nos.
Policjanci poszukują też dwóch złodziei, którzy w ubiegłym tygodniu na ul. Zamojskiej w Lublinie wyrwali torebkę mieszkance Lublina. Miała w niej aż 6 tys. złotych. Rabusie śledzili kobietę od momentu, gdy wyszła z banku. Pan Grzegorz - z zawodu ochroniarz - z samochodu zauważył wzywającą pomocy starszą kobietę. Ruszył za złodziejami po czym autem zajechał im drogę. Udało mu się wyrwać torebkę. Bandyci uciekając "zwymyślali” go od… społeczników.
Z kolei grasującego w autobusie kieszonkowca nie przestraszył się student lubelskiej uczelni. Mało tego, doprowadził do jego zatrzymania. W niedzielę 53-letni Mieczysław D. usiłował wykorzystać tłok w autobusie przejeżdżającym przez centrum Lublina.
Włożył rękę do tylnej kieszeni młodego mężczyzny. Student zorientował się, że jest okradany. Pobiegł do kierowcy, który zawiadomił policję. Na przystanku czekał już patrol policji. Zatrzymał złodzieja zanim zdążył wysiąść z autobusu.