Mama była roztrzęsiona i zapłakana – w takim stanie córka starszej kobiety zastała ją na zapleczu lubelskiego sklepu Stokrotka. Seniorka trafiła tam po posądzeniu o kradzież dokonaną kilka dni wcześniej. Sklepowy ochroniarz i kobieta będą teraz przesłuchiwani, policja będzie też przeglądać zapis monitoringu. A cała sprawa dotyczy paczki popcornu wartego 3 zł i 19 groszy
W poniedziałek popołudniu mieszkanka Lublina wybrała się do Stokrotki przy ul. Jutrzenki w Lublinie. – Po zapłaceniu za zakupy zaczepił ją ochroniarz, który stwierdził że chce przeprowadzić wyrywkową kontrolę. Wszystko było w porządku. Wtedy ochroniarz spytał, czy mama robiła zakupy w poprzednim tygodniu. Powiedział, że musi sprawdzić zapis monitoringu, a kiedy to zrobił, stwierdził, że w poprzedni piątek nie zapłaciła za chipsy – relacjonuje pani Kamila, córka kobiety. – Mama rzeczywiście trzy dni wcześniej była w tym samym sklepie. Najpierw zrobiła zakupy, a po chwili wróciła po bułki, o których zapomniała. Zapłaciła za nie i wyszła – opowiada córka.
Przedstawiciel Stokrotki odpowiada, że klientka korzystała z dwóch koszyków umieszczonych na wózku sklepowym. – Wszystkie rzeczy z górnego koszyka wyłożyła na kasę w celu zeskanowania przez ekspedientkę. Nie wyłożyła jednak towaru znajdującego się w koszyku dolnym. Po uiszczeniu opłaty, zapakowała rzeczy znajdujące się w obu wózkach i wyszła ze sklepu – informuje Konrad Majkowski, menadżer ds. komunikacji i PR sieci Stokrotka.
Ekspedientkę o wszystkim powiadomił klient stojący w kolejce, ochroniarz zaś zabezpieczył monitoring. Wczoraj ponownie zobaczył klientkę w sklepie. Ujęta przez niego kobieta poprosiła o zapis z kamery, ale ochroniarz miał odmówić.
Pani Kamila cały czas czekała na mamę w samochodzie na parkingu przed sklepem. Kiedy zorientowała się, co się dzieje, odnalazła ją na zapleczu. – Mama siedziała tam zapłakana. Ja przekonywałam, że to, co mówi ochroniarz jest niemożliwe, ale również nie mogłam zobaczyć nagrania. Powiedziałam, że zapłacę te 3,19 zł, ale usłyszałam, że policja i tak już jest wezwana – relacjonuje córka kobiety.
Przedstawiciel Stokrotki przekonuje, że to ochroniarz po ujęciu chciał rozwiązać sprawę polubownie. – Lecz kobieta zażyczyła sobie wezwania policji. Tak też się stało – dodaje Konrad Majkowski.
– Policjanci sporządzili notatkę i będą wyjaśniać sprawę. Zostanie przesłuchany ochroniarz, który zgłosił kradzież, będziemy też oglądać zapis monitoringu – mówi kom. Andrzej Fijołek, rzecznik KWP w Lublinie.
Klientka dowiedziała się, że sama również będzie musiała złożyć zeznania na VII komisariacie, który zajął się wyjaśnianiem wykroczenia. Być może byłoby inaczej, gdyby kobieta przyznała się do kradzieży. – Wtedy policjanci mogliby ją pouczyć i zakończyć sprawę w ten sposób – przyznaje kom. Andrzej Fijołek.
Ale kobieta kradzieży nie pamiętała, dlatego się do niej nie przyznała.
Pani Kamila nie przesądza, co wydarzyło się w sklepie w piątek. Dziwi się jednak podejściu sklepu. – Starszy człowiek może się przecież zapomnieć, mama jest poważnie chora, bierze silne leki. Ale nigdy wcześniej coś podobnego się jej nie zdarzyło. Po tej sytuacji nie mogła spać przez całą noc – dodaje.
Przedstawiciel Stokrotki dodaje, że w ostatnim czasie liczba kradzieży w sklepach sieci zwiększyła się o 35-40 proc. – I nie ma przy tym znaczenia wiek sprawców. Dlatego byliśmy zmuszeni położyć większy nacisk na wzmożenie ochrony i systemów wykrywających kradzieże – przekonuje Majkowski.