Zamykanie oddziałów, a może nawet całych szpitali. Takie mogą być efekty zaplanowanego na dzisiaj masowego wypowiadania tzw. klauzuli opt-out przez lekarzy. Skutki akcji najbardziej odczują małe powiatowe placówki
Lekarze rezydenci się nie poddają. Po protestach głodowych prowadzonych w październiku w wielu polskich szpitalach, pora na kolejne radykalne kroki. Dziś wielu lekarzy, nie tylko rezydentów, zamierza wypowiedzieć klauzule opt-out.
Każdy kto to zrobi może pracować maksymalnie 48 godzin tygodniowo. Oznacza to maksymalnie 2-3 dyżury w miesiącu. Dotychczas pracowali w wymiarze 48-72 godziny tygodniowo, a czasem nawet większym.
– Mamy informacje, że do akcji przyłączy się spora liczba lekarzy. M.in. ze szpitala wojewódzkiego w Chełmie czy SPSK4 w Lublinie. Prawdopodobnie będzie to także szpital wojewódzki przy al. Kraśnickiej w Lublinie, ale tam ostateczna decyzja nie została jeszcze podjęta, więc nie wiadomo na jaką skalę – mówił nam wczoraj w południe Jakub Kosikowski z Porozumienia Rezydentów.
Wypowiadanie klauzuli opt-out to pomysł Naczelnej Rady Lekarskiej. Ma to pokazać, jak duże są braki kadrowe, z którymi rząd nic nie robi.
Skutki akcji najbardziej odczują małe powiatowe szpitale. – Zagrożeniem dla takiej placówki jak nasza, która ma tylko sto łóżek, jest nawet zamknięcie szpitala. Może się tak stać, jeśli lekarze wypowiedzą klauzulę z dnia na dzień – przyznaje Piotr Wojtaś, dyrektor SPZOZ w Bychawie. – Mam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie. Na piątek mam zaplanowane spotkanie z lekarzami i będziemy rozmawiać m.in. o tej sytuacji.
Podobne obawy ma dyrekcja szpitala wojewódzkiego w Chełmie. – Do stycznia mamy czas (obowiązuje miesięczny okres wypowiedzenia klauzuli dlatego skutki będą odczuwalne w styczniu – red.), żeby poszukać lekarzy na dyżury, ale nie wykluczam likwidacji oddziałów – przyznaje Jacek Buczek, dyrektor szpitala wojewódzkiego w Chełmie. I podkreśla: To sytuacja zagrażająca pacjentom, więc nie będziemy mieli wyjścia.
– Mamy pewne wewnętrzne procedury w takich przypadkach, trudno jednak na razie powiedzieć, jak protest wpłynie na naszą sytuację i jakie konkretne działania podejmiemy – mówi Marta Podgórska, rzeczniczka SPSK4 w Lublinie. – Pewną rezerwę upatrujemy w nauczycielach akademickich. Bardzo dużo lekarzy pracuje też na kontrakcie, gdzie nie obowiązuje klauzula opt-out. Na tym oparty jest m.in. szpitalny odział ratunkowy.
O co walczą lekarze?
Wypowiadanie klauzuli opt-out to pokłosie protestu rezydentów, którzy domagają się wzrostu nakładów na ochronę zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB, w szybszym tempie niż proponuje rząd (w ciągu a trzech lat a nie do 2025 roku). Rezydenci chcą także powołania zespołu, który zająłby się analizą i renegocjacją zapisów ustawy regulującej minimalne wynagrodzenia pracowników ochrony zdrowia oraz podwyższenia swoich wynagrodzeń do 1,05 średniej krajowej.