Są małe, ruchliwe i sympatyczne. Rybki z gatunku danio pręgowany znalazły się pod lupą badaczy. Chcą wykorzystać ich umiejętności m.in. w leczeniu pacjentów ze schorzeniami okulistycznymi.
Wstępne wyniki badań prowadzonych w Ośrodku Medycyny Doświadczalnej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie są pozytywne.
– Ryby z gatunku danio pręgowany są stosunkowo małe, przez co idealnie nadają się do badań przesiewowych. Ponadto, co jest z punktu widzenia naukowego bardzo istotne, aż 70 procent ich genów ma odpowiedniki w genach ludzkich. Dzięki temu wyniki badań można z dużym prawdopodobieństwem przełożyć na człowieka – tłumaczy Agnieszka Jakubaszek z OMD UM w Lublinie, która odpowiada za hodowlę ryb. – Do piątego dnia od zapłodnienia można prowadzić badania bez uzyskania pozwoleń, które musimy mieć na późniejszym etapie, na przykład zgody lokalnej komisji etycznej.
To bardzo ułatwia naukowcom cały proces, bo do tego czasu mogą wykonać bardzo dużo takich badań. – Obserwując ryby jeszcze w stadium larwy pod mikroskopem można zobaczyć przepływającą krew, rozwój ucha wewnętrznego czy bijące serce. W związku tym możemy obserwować, jakie w nich zachodzą procesy – mówi Jakubaszek.
W tym momencie w ośrodku prowadzone są badania behawioralne (jak konkretne substancje wpływają na zachowanie ryb) oraz okulistyczne (wpływ różnych substancji na funkcjonowanie oka i wykluczenie tych, które mogą mieć działanie negatywne). – W planach mamy też badania toksykologiczne, które zaczniemy najprawdopodobniej jeszcze w tym roku na jesieni. Takie badania są wykorzystywane na przykład w testach nowych leków – mówi Jakubaszek.
– Badania dotyczą tworzenia się nieprawidłowych naczyń w siatkówce oka. Powstają one w wyniku zwyrodnienia plamki żółtej lub retinopatii cukrzycowej. Prowadzi to do powikłań. Mogą powstawać m.in. obrzęki i krwotoki – tłumaczy Katarzyna Danieluk, która prowadzi badania okulistyczne w OMD i dodaje: – Pacjenci z takimi schorzeniami mają dostęp do leczenia, ale jest ono bardzo kosztowne, zwłaszcza jeśli nie jest realizowane w ramach programu lekowego. Jeden zastrzyk może kosztować nawet 2 tysiące złotych.
Naukowcy szukają więc alternatywy dla tej terapii. – Niewykluczone, że uda nam się znaleźć jeszcze lepsze rozwiązanie. W tym momencie przetestowaliśmy już cztery nowe substancje – mówi Danieluk. – Jedne działają słabiej, drugie mocniej, ale w każdym z tych przypadków mamy wstępne pozytywne wyniki. Przypuszczam, że badania potrwają jeszcze około roku do dwóch lat.