Po cztery „jednoosobowe” pokoje z osobnymi wejściami znajdą się w każdym z 50 kocich domków, które jesienią rozstawić mają władze Lublina. Każą je zaprojektować od podstaw. – Te dostępne na rynku nie odpowiadały naszym wymaganiom – tłumaczą
Na zakup kocich „M-4” miasto ma 50 tys. złotych, to pieniądze z budżetu obywatelskiego. Domki mają być rozstawione jesienią, w różnych punktach miastach. – Głównie na terenach zielonych – informuje Olga Mazurek-Podleśna z Urzędu Miasta. – Pozwolą na łatwiejszy nadzór nad populacją kotów wolno żyjących oraz rozwiążą spory pomiędzy miłośnikami kotów a osobami, które nie są przekonane do obecności zwierząt, np. w piwnicach bloków.
Lubelski Ratusz właśnie rozpoczął poszukiwania firmy, która zaprojektuje kocie mieszkania. – Domek powinien być estetyczny, wykonany z naturalnego drewna, ocieplony styropianem, zaimpregnowany nietoksycznym preparatem chroniącym drewno przed warunkami atmosferycznymi – wymienia Mazurek-Podleśna.
Wymagań jest więcej. Konstrukcje nie mogą stać bezpośrednio na ziemi, ale na nóżkach, żeby kotom było cieplej. Dach musi być zaprojektowany tak, aby woda nie spływała z niego po ścianach. Jedna ze ścian (albo dach) musi być uchylna, żeby dało się w domku posprzątać.
Każda z takich budowli musi zmieścić cztery koty, każdy będzie miał oddzielne pomieszczenie z odrębnym wejściem. A same wejścia muszą być wygodne dla kotów, a jednocześnie nieprzystępne dla psów albo lisów. I nie może przez nie zacinać deszcz ani śnieg.
Na projektanta, który sprosta tym wymaganiom Ratusz czekać będzie do końca sierpnia. Urzędnicy nie zdecydowali się na zakup gotowych konstrukcji. – Nie udało nam się znaleźć dostępnych do zamówienia domków odpowiadających naszym wymaganiom – tłumaczy Mazurek-Podleśna. Na bazie zamówionego projektu miasto zleci wykonanie kocich mieszkań. Stawiająca je firma będzie ustalać lokalizacje z właścicielami lub zarządcami nieruchomości. Każda konstrukcja ma być również wyposażona w tabliczkę z informacją o zasadach dokarmiania.