Prezydent Lublina wyklucza przejęcie przez miasto klubu sportowego Lublinianka lub wejście do spółki. To jego odpowiedź na apele kibiców proszących go o ratowanie klubu, który popadł w problemy finansowe i znalazł się na krawędzi upadku
– Każdy dzień zbliża nas do momentu, gdy na Wieniawie ostatni zgasi światło – pisali w swym liście do prezydenta miasta działacze Stowarzyszenie Kibiców Lublinianki „Niezłomni”. Prosili o to, by miasto ocaliło klub przed upadkiem mającym wynikać z błędnego zarządzania.
– Optymalnym rozwiązaniem byłoby przejęcie klubu przez miasto – mówił Adrian Mańko rzecznik stowarzyszenia, gdy pytaliśmy go o to, jaką pomoc uważa za najwłaściwszą. Pytaliśmy go również o kwotę, którą według niego miałoby wyłożyć miasto. – Zadłużenie klubu sięga 330 tys. zł, potrzebne są też pieniądze na egzystencję klubu w tym sezonie, a budżet trzeba szacować na 800 tys. zł. Łącznie byłoby to więc trochę więcej niż milion.
Prezydent już odpowiedział na ten pomysł. – Nie możemy przejąć klubu ani dołączyć do KS Lublinianka, będącego spółką prywatną – oznajmił na Facebooku prezydent Krzysztof Żuk. Jako przeszkodę wskazuje poważne zadłużenie Lublinianki, które nawet trudno wyliczyć, bo nie wiadomo wciąż, czy nie zgłoszą się do niej kolejne podmioty domagające się zapłaty.
– Codziennie docierają do nas informacje o kolejnych, nieujawnionych wcześniej zobowiązaniach poczynionych przez poprzedni zarząd – stwierdza Żuk. – Tymczasem Ustawa o finansach publicznych nie pozwala miastu na zaciągnięcie zobowiązań, w tym m.in. wynikających z przejęcia spółki, których wartość nie jest dokładnie, nominalnie określona w dniu zawarcia transakcji – dodaje prezydent. Stwierdza też, że prawo nie pozwala na przeznaczanie publicznych pieniędzy „na spłatę zadłużenia prywatnych podmiotów”.
Żuk sięga po jeszcze jeden argument. – Wejście miasta do spółki z tak poważnymi obciążeniami mogłoby być też zakwestionowane przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w związku z możliwością udzielenia niedozwolonej pomocy publicznej – ocenia prezydent Lublina.
Niemal natychmiast na słowa prezydenta zareagowała Fundacja Wolności, która przypomniała mu sprawę piłkarskiego Motoru Lublin. – Mamy ekspertyzę z 2010 r., zleconą przez prezydenta Lublina, mówiącą o 600 tys. zł długu, który Motor Lublin SA przejął od stowarzyszenia „Spartakus Szarowola” – zauważa fundacja pod wpisem Żuka na Facebooku.
– Fundacja Wolności wprowadza w błąd sugerując, że miasto Lublin przystąpiło do Motoru Lublin, który obciążony był długiem w wysokości 600 tys. zł, co nie jest prawdą – odpowiada w komentarzach prezydent Żuk. – W dalszej części opinii, której już fundacja nie przytoczyła, mowa jest o tym, że zobowiązanie w wysokości 300 tys. zł zostanie zamienione na akcje Motoru Lublin SA, a z tą chwilą pozostała część, tj. dalsze 300 tys. zł, zostanie umorzona.
Prezydent nie mówi na razie o żadnej konkretnej formie pomocy dla Lublinianki. – Szukamy rozwiązania – deklaruje Żuk i dodaje, że priorytetem jest dla niego szkolenie młodzieży. Lublinianka podpisała już porozumienie przekazujące to szkolenie stowarzyszeniu Lublinianka Junior. – Ten proces jest już w fazie zatwierdzenia przez Lubelski Związek Piłki Nożnej. Powinno to umożliwić finansowanie szkolenia młodych piłkarzy przez budżet miasta. Zapewnimy także obiekty sportowe, na których możliwe będzie kontynuowanie treningów.
Kibice upominają się również o utrzymanie drużyny. – Mamy nadzieję, że wkrótce pojawią się konkrety – odpisuje prezydentowi Adrian Mańko. – Bez nich naprawdę ciężko będzie uratować pierwszą drużynę, która jest wizytówką klubu i motorem napędowym również dla akademii, bo stanowi obietnicę przejścia z wieku juniora do półzawodowego lub zawodowego sportu.