Od ponad dwóch lat nocują na klatce schodowej. W tym samym bloku, w którym mieszkali przez pół swojego życia. Dni spędzają na pobliskim targowisku siedząc na starych drewnianych krzesełkach. Wylądowali na bruku, bo jak mówią, zostali oszukani przez nieuczciwą firmę oferującą "chwilówki"
>>> CZYTAJ TAKŻE: Od dwóch lat mieszkają na klatce schodowej. Niesamowita reakcja Czytelników, jest szansa na pomoc dla małżeństwa
W 2009 r. Ibszowie byli zmuszeni do zaciągnięcia kredytu bankowego. Jego zabezpieczeniem była hipoteka na mieszkanie. Raty spłacali przez cztery lata, do czasu aż natknęli się na klatce schodowej na ogłoszenie o "chwilówkach".
– Pojechałam pod wskazany adres. Bardzo miły pan zaproponował mi odwróconą hipotekę. Obiecał, że spłaci nasz kredyt, a w zamian za to nasze mieszkanie przejdzie na jego konto. Obiecywał, że będziemy na Czechowie mieszkali aż do śmierci i że nikt nas stąd nie wyrzuci. Dopiero jak umrzemy on stanie się właścicielem nieruchomości – opowiada pani Zofia.
Małżonkowie uznali, że to uczciwa propozycja. Przedsiębiorca namówił ich, by u notariusza oświadczyli, że już otrzymali od niego 100 tys. zł. a resztę wartości mieszkania czyli ponad 60 tys. zł. mężczyzna zwróci bankowi. – Ten pan mówił nam, że tak się to robi – tłumaczy pani Zofia.
Obiecanych 100 tys. nie zobaczyli nigdy. A w 2015 r. zostali zmuszeni do opuszczenia mieszkania.
– Pan Konrad D. powiedział nam wtedy, że nic nam się już nie należy i nic nie jest nam winny, bo "odmieszkaliśmy" już u niego te 100 tys. – wspomina Witold Ibsz. – Skierowaliśmy sprawę na policję i do prokuratury, ale wszystko zostało umorzone.
Od ponad dwóch lat Ibszowie całe dnie spędzają na targowisku przy Żelazowej Woli, gdzie przy jednym z pustych kramów mają rozstawione stołeczki. Obok krzesełek kuchenka, na której podgrzewają jedzenie. Pod blatem w reklamówkach kuchenne utensylia. Myją się u sąsiadów. Na noc przenoszą się na ostatnie piętro bloku, w którym spędzili 39 lat (36 we własnym mieszkaniu i ponad dwa koczując na klatce schodowej).
Na półpiętrze stoi łóżko pana Witolda. Tuż pod dachem na tekturach leży gąbka, na której sypia pani Zofia. „Łóżko” jest zbyt krótkie, nie można rozprostować nóg. Kobieta ma kłopoty z krążeniem i chorobę serca. Na noc pod nogi podkłada więc skręcony koc.
Mieszkania od miasta nie dostaną – mają zbyt wysokie dochody. Dokładnie o 147 zł.
– Miasto odpowiedziało nam właśnie, że mieszkanie nam się nie należy – płacze kobieta. – Całe życie przepracowaliśmy, mamy więc emeryturę i rentę. Na rękę dostajemy 1247 zł miesięcznie na osobę, a mieszkania przyznawane są osobom, które mają nie więcej niż 1100 zł.
– W przypadku Państwa Ibsz uzyskany w 2016 r. dochód przewyższa ustalone kryterium dochodowe, które jest najważniejsze przy ubieganiu się o lokal z zasobów miasta – tłumaczy Joanna Bobowska z biura prasowego Kancelarii Prezydenta Miasta Lublin. – Państwo Zofia i Witold Ibsz mogą ubiegać się w Wydziale Spraw Mieszkaniowych o przyznanie lokalu do remontu na własny koszt. Wnioski takie będzie można składać w 2018 r.
Wcześniej jednak będzie zima, którą Ibszowie będą zmuszeni przesiedzieć na targowisku.
REPORTAŻ: Od dwóch lat koczują na klatce schodowej. "Trzeba być uczciwym"
Szukamy osób, które mogłyby udostępnić mieszkanie państwu Ibsz. A może ktoś pomoże im w inny sposób? Czekamy na kontakt pod tel. 81 46-26-813, 533-164-474