Święta zaczynają się tym, że na słupkach, koszach i stojakach rowerowych w Lublinie pojawiają się czerwono-białe czapeczki mikołajowe w rozmiarze krasnoludkowym. W tym roku też. – Wytrzymają góra do wczesnego popołudnia – przypuszczają autorki jednej z sympatyczniejszych miejskich interwencji
Czapeczek jest ponad setka. Pierwsze powstawały jeszcze latem. W nocy z 5 na 6 grudnia pojawią się na słupkach, koszach i stojakach rowerowych. – Na odnowionym deptaku nie ma już koszy, które można nimi ozdobić, więc w tym roku najprawdo-podobniej zobaczycie je na Al. Racławickich. Ruszymy w stronę miasteczka akademickiego – planują członkinie Bombardowania włóczką, grupy działającej przy Centrum Kultury w Lublinie.
Krystyna, Mirka, Irena, Hania, Ela, Asia, Teresa, Ewa. To te panie stoją za bombardowaniem włóczką Lublina. Jak wyliczają, w tym sezonie na każdą wypada średnio po 15-17 czapek.
W torbach, pudłach, pojemnikach w jednym z pokoi w CK jest mnóstwo motków, kłębków. Leżą też gotowe dzianiny. O tej porze roku najważniejsze są czapeczki. I szaliki. - Robiłyśmy szaliki dla bezdomnych. Jedna partia dla potrzebujących z Kielc, druga na lubelską wigilię, która będzie w Targach Lublin. Włóczkę dostajemy od różnych osób. Czasami ktoś robi porządki w domu, czasami z ciuchlandu – wylicza Ewa Molik, która koordynuje działania Bombardowania włóczką a panie z kolejnych toreb wyciągają kolorowe choinkowe ozdoby.
Wyszydełkowana bombka? Nie ma sprawy. Miękki łańcuch? Też jest. Są nawet włóczkowe grzybki na choinkę w wersji muchomor. Choinki z takimi ozdobami będą cieszyły pacjentów z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego. To już tradycja, że Bombardowanie dba o estetykę tarasu Oddziału Hematologii, Onkologii i Transplantologii. Koło 20 grudnia widać będzie efekt.
Rodzinny Dom Dziecka z Krakowa zwrócił się do Bombardowania z prośbą o ręcznie robione choinkowe ozdoby. Dostał.
Jest też już prawie gotowa dziewiarska instalacja, która ma się pojawić między drzewami koło Centrum Kultury. To efekt współpracy pań z grupy z jednym z artystów. Ale nie chcą nic mówić, zanim nie będzie wszystko gotowe (czyli przed Bożym Narodzeniem). Nawet zasłaniają leżące gotowe elementy, żeby nie wypatrzeć zbyt wiele.
O lubelskiej grupie wiedzą także w Poznaniu. – Już wysłałyśmy ponad 30 biało-czerwonych ubrań na hydranty. To większy projekt, bo hydrantów w całym mieście ma być 100. Myśmy były współuczestniczkami. 27 grudnia Poznań w ten sposób chce uczcić 100 rocznicę wybuchu powstania wielkopolskiego – opowiadają członkinie lubelskiej grupy, które nie lubią się fotografować i z trudem przedstawiają nawet samym imieniem.