Inwalida na wózku chciał ratować z płonącego mieszkania swego nieprzytomnego syna. Doznał poparzeń.
Pożar wybuchł dziś po godz. 10 w mieszkaniu na parterze bloku. Byli tam dwaj lokatorzy: 26-latek z niepełnosprawnym, 47-letnim ojcem. Ogień pojawił się w dużym pokoju, odcinając inwalidzie drogę ucieczki specjalną windą przy balkonie.
- Mężczyzna na wózku krzyczał przed drzwiami, żeby ratować jego syna - opowiada Andrzej Daniel, który wzywał straż. - Chciałem wejść do środka. Zawrócił mnie ogień.
Obu lokatorów udało się ocalić. - Młodszy leżał w pokoju z drugiej strony mieszkania. To go uratowało - mówi Mirosław Święcicki, jeden z 17 strażaków gaszących pożar. - Obaj trafili do szpitala - informuje Witold Laskowski z policji. Syn był pijany, ojciec trzeźwy.
Karetka zabrała też starsze małżeństwo mieszkające tuż nad płonącym lokalem. Ogień i dym uwięziły innych lokatorów z góry bloku. - Chciałam uciec schodami. Nie dało się. Było gorąco i ciemno - relacjonuje Danuta Kozieł z II piętra. - Wróciłam do mieszkania. Strażacy mieli nas ewakuować z okien od strony wejścia. Ale ich wóz nie zmieścił się między drzewami rosnącymi po obu stronach chodnika.
- Rzeczywiście, w raporcie ze zdarzenia jest zapis, że dojazd był utrudniony - stwierdza Michał Badach, rzecznik straży pożarnej.
- Wiele razy prosiliśmy miasto o zgodę na wycinkę. Ale Wydział Ochrony Środowiska zawsze odmawiał - mówi Jerzy Czajczyk, prezes spółki OZB Tatary. Ostatnie spotkanie w sprawie drzew lokatorzy zorganizowali przedwczoraj. - Walczymy z tym siedem lat - dodaje Kozieł.
- Nie umiem od ręki powiedzieć, czy mieliśmy takie wnioski. Na jutro to sprawdzę - mówi Marian Stani, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta. - Ale straż pożarna ma przecież odpowiedni sprzęt i jeśli drzewa przeszkadzają w akcji ratowniczej, to może je wyciąć.
- To dość śmiałe stwierdzenie. Szybko można przewrócić kosz na śmiecie. Drzewo ścina się dłużej - ripostuje Badach.
Straty są wielkie. Mieszkanie spłonęło doszczętnie. Z jego ścian odpadł tynk, odsłaniając gołe cegły. Ogień uszkodził okna dwóch innych lokali położonych wyżej. Mieszkanie na pierwszym piętrze trzeba malować.
Miasto obiecuje wsparcie. - Opieka społeczna jest w kontakcie z pogorzelcami - mówi Paweł Fijałkowski, zastępca prezydenta. - Tym, którzy ponieśli straty w tym zdarzeniu, udzielimy wszelkiej, możliwej pomocy. Przyczyny pożaru poznamy najwcześniej jutro. - Rano odbędą się oględziny z udziałem biegłego - zapowiada Laskowski. - Ale wstępnie zakładamy, że jeden z lokatorów zaprószył ogień w dużym pokoju.