Gdyby wystawa się odbyła, byłaby też inna debata. O hasłach z koszulek, problemach chorych na AIDS, ubogich, Żydów, kobiet po aborcji, gejów. Ale wystawę zdjęto. I wokół tej decyzji toczyła się wczorajsza debata zorganizowana przez tygodnik "Polityka”.
Zainteresowanie wczorajszą debatą było duże, sala niemal pełna. Zdania nie zmienił nikt: ani twórcy wystawy, ani władze uczelni. A widownia była wyjątkowo zgodna: zdjęcie wystawy było skandalem. - Lublin pokazał się jako ciemnogród - stwierdziła jedna ze studentek.
Rektor uczelni nie przyszedł na spotkanie. W tym czasie miał wykład. Reprezentowała go prorektor Anna Pajdzińska. Broniła decyzji szefa: Im człowiek starszy, tym bardziej widzi problem w tym, że wystawa nie mieści się w jego wzorcach kulturowych.
- Pragnąłbym, żeby wiedziała pani, że głęboko rani mnie ograniczanie wolności - odparował jej Sławek, student politologii UMCS. - Toleruję to, że pod moim oknem przechodzi 10 stacja drogi krzyżowej. Pragnąłbym, żeby Kościół szanował moje odczucia jako człowieka, który nie chodzi do kościoła.
- W jaki sposób to, że ktoś nie płakał po papieżu, może naruszać czyjąś wolność? - dopytywała jedna ze studentek. Rzecznik kurii przyznał, że wolności to nie narusza, ale jest głupie. - Te koszulki to ekshibicjonizm. A ekshibicjonizm trzeba leczyć - mówił ks. Mieczysław Puzewicz. To on nawoływał młodzież, by wysyłała protesty do władz uniwersytetu.
- Niektórzy tej wystawy nie zrozumieli. Ale jak czegoś nie rozumiem, to raczej milczę niż potępiam - stwierdził Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
- O tym, co się może odbyć, a co nie, powinno decydować prawo. A nie subiektywne uczucia - skwitował Antek Adamowicz, prezes Fundacji dla Wolności, która stworzyła koszulkową wystawę.