Klamka zapadła. Sejm zdecydował, że od nowego roku znikną kontrole na naszych granicach z krajami unii.
Dziś, żeby przekroczyć polską granicę obywatel Ukrainy musi mieć wizę. Nic za nią nie płaci. Od nowego roku, po wejściu Polski do systemu Schengen, to się zmieni. - Umowa między unią a Ukrainą przewiduje opłatę wizową w wysokości 35 euro - mówi Robert Szaniawski, rzecznik MSZ.
- To dla nas kolejne utrudnienie - ocenia Sergiej Szulga z Równego, z którym rozmawialiśmy wczoraj na granicy w Dorohusku. - Przecież do was przyjeżdżają z Ukrainy głównie biedni ludzie. Coś kupią, coś sprzedadzą i z tego żyją. Część z nich na pewno zrezygnuje.
- To po prostu blokada, na granicy wyrośnie mur - załamuje ręce Natalia z Kowla. - Żeby choć kolejki do odprawy były krótsze...
- Nasze wschodnie granice muszą być idealnie szczelne, a równocześnie bardziej przepustowe, by bez kolejek obsługiwać jak największą liczbę pojazdów i osób - mówi Waldemar Madej, dyrektor Lubelskiego Zarządu Przejść Granicznych w Chełmie. - Ale to wcale nie oznacza, że na wschodniej granicy powstanie swoisty Mur Berliński.
Kapitan Andrzej Bielecki, zastępca komendanta Placówki Straży Granicznej w Dorohusku, przyznaje jednak: - Ponad 80 proc. podróżnych korzystających z naszego przejścia, to mieszkańcy terenów przygranicznych. Dla nich 35 euro za krótkoterminową wizę, to dużo pieniędzy.
Narzekają też szefowie firm budowlanych i handlowych. - Jak już Ukraińcy zapłacą za wizę, to pojadą do Niemiec, gdzie więcej zarobią. Już dziś jest ich tam więcej niż w Polsce. Szkoda, bo to dobrzy fachowcy - mówi szef jednej z lubelskich firm budowlanych.
- Wprowadzanie płatnych wiz, to wielki błąd - dodaje Jan Czyż, właściciel hurtowni ryb "Albatros” w Chełmie, którą przeniósł z Krakowa, kiedy otworzyła się granica z Ukrainą. - Wygląda na to, że robimy wszystko, aby z Ukraińcami nie handlować.