Wczoraj lekarze testowali aparat na gumowym manekinie. Pięciotonowy kolos potrafi precyzyjnie zlokalizować nowotwór i zniszczyć go wiązką energii o potężnej mocy. Jeszcze w tym miesiącu naświetli pierwszych pacjentów.
Aparat stoi w szczelnym bunkrze Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej przy ul. Jaczewskiego. Właśnie tam chorzy będą naświetlani energią promienistą o potężnej mocy. Takiego leczenia nie prowadzi nikt inny na Lubelszczyźnie.
Sprzęt przyjechał do Lublina ze Stanów Zjednoczonych jeszcze w ubiegłym roku. - Jest to przyspieszacz liniowy o potężnej mocy - wyjaśnia dr Jan Kondratowicz-Kucewicz, dyrektor COZL. - Jeden taki już mamy, ale ten jest pięć razy silniejszy od starego.
- Urządzenie umie bardzo precyzyjnie zlokalizować guz, który ma być naświetlony - dodaje dr Krzysztof Paprota. - Dzięki temu zniszczymy chore tkanki, oszczędzając zdrowe. To jedyny taki aparat w Polsce.
Lekarze mówią, że sprzęt będzie służył do radykalnego leczenia ciężkich przypadków. A także nietypowych, z trudnymi do zlokalizowania guzami. Pomoc tu znajdą chore na raka dzieci, a także dorośli z nowotworami głowy, szyi, jamy brzusznej, klatki piersiowej. Pacjenci będą jeszcze krócej czekać na naświetlania. - Ja i teraz nie narzekam - mówi chory z Lublina. - Dobrze oceniam opiekę lekarzy i pielęgniarek. Jestem po ciężkiej operacji. Teraz będę mieć radioterapię. Wiem, kiedy mam przychodzić, o której godzinie. Bardzo dobrze się mną zajęli.
Przyspieszacz liniowy kosztował 7,3 mln zł. Urządzenia dodatkowe ponad 4 mln zł. Bunkier zbudowany z barytobetonu - 4 mln zł. W sumie inwestycja pochłonęła ponad 15 mln złotych. To tyle, ile kosztuje wybudowanie niedużego supermarketu. •