Dżinsy bez guzika, buty ze zdartym flekiem i walizka z urwanym dnem - trafiają do lubelskich zakładów usługowych.
W czasie pięciu minut do zakładu kaletniczego Dariusza Dudkiewicza puka trzech, czterech klientów. Z torbą bez zapięcia, walizką z urwaną kieszenią i skórzanym płaszczem, w którym nie wiadomo kiedy zrobiła się dziura. - Tylko panie Darku, ekspresem proszę, bo tej zimy chciałabym go jeszcze ponosić - mówi Zofia Iwańska, właścicielka płaszcza i stała klientka zakładu przy ulicy Zielonej. Bo skoro rzecz dobra, ale z małą usterką, to przecież szkoda wyrzucić.
A ludziom szkoda wyrzucać różnych rzeczy. I sfatygowanych toreb, plecaków, walizek, pasków, płaszczy, kurtek i spodni, które wypełniają niewielki zakład po sam sufit. - Zdarza się, że lublinianie pracujący za granicą przywożą mi całe torby rzeczy do naprawy, bo tam albo nie ma takich zakładów, albo naprawa kosztuje krocie - tłumaczy Dariusz Dudkiewicz. - Bywają i nietypowe zamówienia. Niedawno szyłem kapcie do ćwiczeń na basenie dla grupy pań, które chciały stracić na wadze.
Do szewca najczęściej trafiają buty ze zdartym fleczkiem. Przeróbek raczej się nie robi, podobnie jak butów na specjalne zamówienie. - Czasem panie przynoszą po kilka par bucików kupionych za kilka złotych w taniej odzieży. Fleczki są więcej warte niż to obuwie, ale nasz klient, nasz pan - śmieje się Piotr Szewczyk z zakładu przy deptaku.
U państwa Alfredy i Mieczysława Krzyżaków w podwórku przy Krakowskim Przedmieściu, którzy od lat zajmują się usługami krawieckimi, na wieszakach i markowe ciuszki, i sfatygowane torby. - Ten plecak jest u nas już któryś raz - informuje Pan Mieczysław, pokazując rozerwany zamek - Ale klient go lubi, a poza tym mówi, że za 20 złotych nowego plecaka nie kupi. A ten się naprawi i posłuży jeszcze kilka lat.
Klientki pani Alfredy często dopasowują eleganckie stroje kupione za grosik. Bo jak materiał dobry, to na przeróbkę opłaca się wydać parę złotych. Ale i znoszonych rzeczy nie brakuje. - W tych spodniach była ogromna dziura, ale dziewczyna się uparła, że to jej ulubione i czy da się naprawić. Oczywiście, że się da - dodaje Alfreda Krzyżak. - Bo najważniejsze, żeby chodzić czysto i elegancko ubranym. Laik i tak nie zauważy, że to było przerabiane albo cerowane.