Butelki, jedzenie, a także zużyte prezerwatywy i podpaski. To wszystko wyrzucają mieszkańcy bloków przez swoje okna. Dlatego jedna z lubelskich administracji chce ukrócić ten proceder.
- Nonstop ktoś coś wyrzuca przez okno. Nieraz widzę, jak z okna leci reklamówka, albo jakieś pudełko - mówi mieszkanka ul. Górskiej. - Później pod oknami można oglądać wielkie śmietnisko. Aż wstyd się przyznać, że się mieszka w takim bloku.
Tak samo stwierdziły władze administracji osiedla. I dlatego postanowiły wywiesić prośbę o niewyrzucanie śmieci przez okno. - Zrobiliśmy to na prośbę lokatorów. Zwłaszcza tych mieszkających na parterze - tłumaczy Wiesław Kołtun, zastępca kierownika administracji. - Bo to oni najczęściej patrzą na to, czego pozbyli się lokatorzy z wyższych pięter.
A pozbywają się dosłownie wszystkiego. - Z okien lecą resztki z obiadu, kości, przetwory, chleb, reklamówki, a także zużyte prezerwatywy i podpaski - wylicza Kołtun.
- U nas są to zazwyczaj jabłka, ziemniaki, chleb - mówi Stanisław Gałan, pracownik administracji osiedla XXX-lecia na Kalinie. - Bo, jak mówią niektóre lokatorki, muszą dokarmiać ptaszki i inne zwierzątka.
Z podobnym problemem borykał się Jan Palak, kierownik administracji osiedla Łąkowa przy Medalionów. U niego na osiedlu z okien leciały też butelki. Dlatego i on postanowił coś z tym zrobić. Na jednej z klatek wywiesił kartkę podobną do tej na osiedlu Karłowicza. - Bo tylko takie formy nam pozostają: karteczki, prośby, apele. Bo ukarać nikogo nie możemy - mówi Palak. - To może zrobić tylko sąd. I tylko wtedy, gdy ktoś doniesie na sąsiada, który wyrzuca coś przez okno. A komu chciałoby się w to bawić?!
Najwięcej śmieci ląduje pod oknami w weekendy. - Nasi pracownicy mają w poniedziałki sporo sprzątania - mówi Kołtun. - Choć trzeba przyznać, że ostatnio trochę mniej. Nasz apel chyba pomógł.