Akt oskarżenia przeciwko pięciu mężczyznom, którzy przed ponad rokiem skatowali na śmierć studenta, został wczoraj wysłany do sądu. Rodzice zabitego zapowiadają, że będą oskarżycielami posiłkowymi.
Jakie syn miał plany? - Nie, nie... trudno o tym mówić...
Kiedy to się stało, Radek zamykał pierwszy rok nauki w Akademii Rolniczej w Lublinie. Był początek czerwca, wkrótce przyjechałby do domu w Łukowie. Rodzice czekali na telefon od niego.
W nocy 6 czerwca ubiegłego roku Radek wraz z dwoma kolegami z UMCS wracał z imprezy. Byli w pobliżu wejścia do Domu Studenta Zaocznego na lubelskim LSM. Drogę zastąpiło im kilku młodych mężczyzn. Szukali zaczepki. Dwóm studentom udało się uciec. Radek potknął się na schodach i upadł. Napastnicy bili go deskami i płytami chodnikowymi.
Bandytów policja zatrzymała już po kilku godzinach. Oprócz Zbigniewa M., studenta
V roku Politechniki Lubelskiej, za kratki trafili także: Michał G., który miał już na swym koncie wyrok za rozbój, Paweł D., Kamil N. i Andrzej B. - uczniowie szkół średnich. Prokuratura postawiła im zarzut śmiertelnego pobicia. Początkowo w grę wchodziło postawienie ich przez sądem za zabójstwo, znacznie surowiej karane. Rodzice Radka nie chcą tego komentować.
- Nawet się nad tym nie zastanawiałem.
Bo czy to coś zmieni?- pyta ojciec. - Radka i tak nie ma. Nic nie wróci tego co było.
Tu żadna kara nie jest za surowa.
Rodzice Radka wynajęli adwokata, który na bieżąco śledził poczynania prokuratury. A śledztwo trwało ponad rok. Prokuratura zlecała kolejne ekspertyzy. Biegli z zakładu medycyny sądowej ustalali, od jakich obrażeń student zginął. Ślady biologiczne, ze znalezionych na miejscu zbrodni płyt chodnikowych i desek, zostały oddane do badań DNA. Miały wykazać, że właśnie tymi przedmiotami był katowany Radek. Pobrano z nich zapachy.
Prokuratura nie chciała wczoraj podać, jaki udział z pobiciu mieli poszczególni oskarżeni. Andrzej Jeżyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie zapowiedział,
że poinformuje o sprawie dzisiaj.